Jesień 2024, nr 3

Zamów

Upalny czerwiec 1976

W tym roku mija 25. rocznica robotniczego protestu z czerwca 1976. Te wydarzenia są właściwie zapomniane. Dość powiedzieć, iż nie doczekaliśmy się jak na razie żadnej monografii o czerwcowym proteście1, podczas gdy liczba książek o wcześniejszych kryzysach w PRL sięga kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu. Brak zainteresowania mierzony pracami naukowymi jest odbiciem stanu naszej niewiedzy nie tylko o czerwcowym proteście, ale i o całej dekadzie lat siedemdziesiątych. Ta zaś, jak żaden inny okres w dziejach Polski Ludowej, obrosła mitami. Walka z nimi nie jest moim zamiarem – zbyt mocno się zakorzeniły, by móc im podołać jednym artykułem. Jego cel jest inny: próba rekonstrukcji wydarzeń przede wszystkim na szczytach władzy.

Obejmujących ster władzy w grudniu 1970 roku członków ekipy Edwarda Gierka łączyła jedna myśl: „nigdy więcej grudnia”. Powtórce zapobiec miało przede wszystkim stworzenie w Polsce „socjalizmu bigosowego” (rodzimej odmiany węgierskiego „socjalizmu gulaszowego”), polegającego – ogólnie rzecz ujmując – na poprawie warunków życia i pracy, podniesieniu poziomu konsumpcji oraz rozbudowie funkcji opiekuńczych państwa (nowy kodeks pracy, wczasy FWP itp.), przy jednoczesnym braku jakichkolwiek koncesji na rzecz wolnościowych i obywatelskich aspiracji Polaków. Dzięki podwyżkom zarobków, poprawie zaopatrzenia i rozbudzeniu nadziei na poprawę losu w nieodległej perspektywie, władza zdołała ustabilizować sytuację i poprawić swoje notowania.

Ale nie w pełni i nie wszędzie to się udało. Między rokiem 1971 a 1976 w całym kraju wybuchały niewielkie strajki, a Służba Bezpieczeństwa odnotowywała nastroje niezadowolenia wśród załóg. W 1973 roku doszło do 75 strajków, w których wziąć udział miały 4593 osoby. Zdecydowana większość konfliktów wybuchała na tle płacowym: obniżenia podstawowych zarobków, „trzynastki”, premii, błędnego naliczania poborów, „braku frontu robót” itp.2 Nie skończyły się bynajmniej problemy z zaopatrzeniem. W 1972 r. donoszono z Lublina: „Niedostateczne zaopatrzenie w mięso i jego przetwory powoduje wiele niezadowolenia ludności i różnego rodzaju komentarzy m[iędzy] innymi upatrujących złe zaopatrzenie w nadmiernym preferowaniu niektórych rejonów kraju (Wybrzeże, Śląsk, Warszawa, Poznań). Niezadowolenie z tego powodu występuje zarówno w miastach, jak i na wsi, gdzie szybko postępuje proces denaturalizacji spożycia”3. Po wojnie Jom Kippur (październik 1973) i rozpoczęciu się kryzysu paliwowego na Zachodzie było już tylko gorzej. W 1974 roku wzrosły ceny paliw płynnych, alkoholu, marże gastronomiczne i garmażeryjne oraz opłaty za taksówki i autobusy. W rezultacie podwyżek cen ropy załamała się koniunktura gospodarcza na Zachodzie, co w konsekwencji uderzyło i w Polskę. W roku tym niemal na każdym swoim posiedzeniu Biuro Polityczne nakazywało podjęcie „dalszych skutecznych przedsięwzięć mających na celu zabezpieczanie równowagi rynkowej”. Na jednym z nich „zalecono rozważyć możliwość wprowadzenia w okresie tygodnia przedświątecznego dodatkowego dnia bezmięsnego”4. W sierpniu 1975 r. nastąpiły podwyżki cen papierosów i biletów kolejowych. Społeczeństwo odebrało to jako wstęp do podwyżek cen towarów spożywczych. Ludzie rzucili się więc do sklepów, gdzie głównie wykupywali cukier. Wycofywano wkłady z PKO. W grudniu 1975 r. na VII zjeździe PZPR Gierek wspomniał o konieczności analizy cen podstawowych artykułów żywnościowych, sugerując przyszły rok. Była to zapowiedź podwyżek.

Początek roku 1976 w gospodarce tylko pozornie był lepszy. W lutym wartość produkcji sprzedanej w porównaniu z lutym 1975 roku zwiększyła się o 11,3 proc. Była to jednak poprawa sezonowa. Sytuacja w handlu zagranicznym była fatalna. Rósł import, wartość eksportu w porównaniu z rokiem poprzednim spadała. W sumie nastąpiło pogorszenie salda bilansu handlowego z krajami kapitalistycznymi. Niezmiennie wysokie było tempo nakładów inwestycyjnych. Wreszcie, co stanowiło szczególny przedmiot zmartwień rządzących, odnotowano niski skup produktów rolnych5.

13 marca 1976 Mój kolega rządowy Barcikowski jako minister rolnictwa – zapisał w swoim dzienniku Józef Tejchma, wówczas członek BP i minister kultury – ma znacznie większe niż ja stresy i żyje na granicy wytrzymałości nerwowej. Jego trudności mają wręcz fizyczny wymiar: do zbiorów obecnego roku brakuje w bilansie 1 mln ton, czyli 200 mln dol. Dzisiaj wydusił decyzję na 500 tys. ton importu. Nasłuchał się przy tym serii uwag o braku dyscypliny w skupie zbóż, o kosztownym imporcie itp. Barcikowski cały czas, do obłędu, powtarza, że jemu zboże i pasze nie są potrzebne, potrzebne jedynie mięso w sklepach. Przyrosty zakupów mięsa powiększają się w tempie samobójczym dla gospodarki i są rozpaczliwie pokrywane przez rząd w związku z wyborami, aby nie zepsuć atmosfery politycznej6.

Wybory do Sejmu i wojewódzkich rad narodowych odbyły się 21 marca. „W wyborach do Sejmu głosy oddało 98,27% uprawnionych podczas gdy w poprzednich wyborach w roku 1972 frekwencja wynosiła 97,94%” – czytamy w „Informacji o wynikach i przebiegu wyborów do Sejmu i WRN w roku 1976”, przygotowanej przez Wydział Organizacyjny KC. „W widocznym stopniu wzrósł udział w wyborach mieszkańców w zdecydowanej większości dużych aglomeracji miejskich, w tym przede wszystkim w skupiskach wielkoprzemysłowej klasy robotniczej. Na przykład w okręgu miejskim Katowic frekwencja wzrosła w porównaniu z wyborami w 1972 r. z 98,03% do 99,04%; w okręgu Warszawa-Wola z 93,73% do 98,7%; w okręgu miejskim Krakowa z 95,52% do 98,69% [.]. Na atmosferę głosowania pozytywny wpływ wywierała postawa załóg robotniczych, zwłaszcza wielkoprzemysłowych. Częste były przypadki przychodzenia grup robotniczych po zakończeniu zmiany nocnej lub udawania się bezpośrednio po oddaniu głosów do zakładów celem udziału w podjętych czynach produkcyjnych i społecznych. [.] Spośród 72 biskupów, obecnie przebywających w kraju, w wyborach uczestniczyło 44, z tego jawnie [tzn. nie wchodziło za kotarę – M. Z.] głosowało 27. W głosowaniu nie uczestniczyli m.in. kardynałowie Wyszyński, Wojtyła oraz arcybiskup Baraniak. W dniu wyborów nie notowano w zasadzie negatywnych akcentów w wystąpieniach biskupów. Jedynie biskup Tokarczuk, podczas uroczystości poświęcenia dzwonów w kościele garnizonowym w Rzeszowie stwierdził m.in. że w Polsce „7.

Skrupulatne odnotowywanie, czy ktoś wszedł za kotarę, czy też nie, było jednym z typowych dla Polski Ludowej sposobów badania zaufania do władz. Czyniono tak zresztą nie tylko w przypadku biskupów. Czy jednak było możliwe, by frekwencja wyniosła aż 98 proc.? Czy nie mieliśmy do czynienia z wyborczym oszustwem? Po roku 1989 Polacy niezbyt chętnie maszerują do urn wyborczych, dociera ich tam najwyżej sześćdziesiąt kilka procent. Stąd pytanie, dlaczego przeszło dwadzieścia lat wcześniej mieliby to robić aż tak ochoczo, nie jest bezzasadne. Wątpliwe, by oszustwo, jeśli takie było, dokonywało się na szczytach władzy, w przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z przypadkiem schizofrenii. Kierownictwo partii odczytało bowiem wyniki wyborów jako wyraz społecznej afirmacji swojej polityki. W dyskusji podczas posiedzenia Biura Politycznego „podkreślano, że wybory, w których udział społeczeństwa był większy niż kiedykolwiek przedtem, wskazują na jego dojrzałość polityczną, powszechną akceptację nowej konstytucji i uznanie PZPR jako partii narodu”8. Z dzisiejszej perspektywy ta ocena wydaje się śmieszna, stanowiąc przykład eskapizmu członków kierownictwa partii i ich niezmąconej wiary we własną legitymację, również narodową.

Niewykluczone, że wyniki poprawiano na poziomie wojewódzkim, brak na to jednak jak na razie jakichkolwiek dowodów na piśmie. Z drugiej strony trzeba pamiętać o potężnej kampanii propagandowej i organizacyjnej, np. dowożeniu ludzi do lokali wyborczych. Nie mniej ważny jest konformizm społeczeństwa, który w latach siedemdziesiątych osiągnął poziom bodaj najwyższy w dziejach PRL. Z prowadzonych wówczas badań Jadwigi Koralewicz wynika, że szczególnie zarażona konformizmem była wówczas inteligencja9 – inaczej niż w innych, demokratycznych krajach, gdzie zwykle cechuje ją nonkonformizm. Ten nieosiągalny dziś sukces frekwencyjny można też po części tłumaczyć tym, że dla większości społeczeństwa wybory stały się nic nieznaczącym rytuałem, takim jak wieczorne wystawianie butelki na mleko. W tym rytuale lepiej jednak było wziąć udział, „bo kto wie”: nie otrzyma się mieszkania, dziecko nie dostanie się na studia, mąż nie awansuje itp. Strach, choć przestał być codziennym doświadczeniem Polaków, uwewnętrzniony nie zaginął, wpływając na ich codzienne decyzje i zachowania.

Można domniemywać, że optymistyczna ocena wyników wyborów stała się dla władz jedną z przesłanek podjęcia – jak się miało okazać – pochopnej decyzji o podwyżce cen.

12 kwietnia Zbliżamy się do pewnej mety. Dzisiaj premier polecił mi szybko zapoznać się, jako ostatniemu członkowi BP, z programem podwyżek cen mięsa, cukru, chleba, ziemniaków, przetworów warzywnych na sumę ok. 120 mld zł z pełną rekompensatą do płac, średnio 300 zł miesięcznie. U premiera moją opinię protokołował wicepremier Pyka. Tak, jestem za podwyżką cen, bo nie ma innego wyjścia ekonomicznego. Politycznie jednak tak szeroki zakres podwyżek jest niemożliwy, trzeba w każdym razie wyłączyć chleb, ziemniaki, niektóre wyroby mączne i warzywne10.

Już w maju po kraju krążyła plotka o mających nastąpić podwyżkach. W województwach jeleniogórskim, sieradzkim, leszczyńskim, toruńskim i radomskim ludzie ruszyli do sklepów wykupywać artykuły spożywcze, szczególnie cukier. Choć w tym miesiącu nie doszło do żadnych strajków, Służba Bezpieczeństwa odnotowała nastroje niezadowolenia na tle płacowym załóg 20 zakładów, m.in. – co warto zapamiętać – w Zakładach Metalowych „Walter” w Radomiu. W stoczni i innych zakładach Szczecina na spotkaniach poświęconych zaopatrzeniu padały głosy: „jeżeli dojdzie do podwyżki cen na żywność, to zmuszą władzę do cofnięcia takiej decyzji – co miało już miejsce”. Podobne wypowiedzi docierały także z terenu Trójmiasta. W zakładach w Białymstoku mówiono, że w przypadku podwyżki cen najpierw zaprotestują Śląsk i Wybrzeże, a w ślad za nimi inne zakłady pracy, oraz że „takie rządzenie doprowadzi do ogólnej rozprawy z tymi, którzy stoją u steru władzy”. „Przedstawione tendencje w kształtowaniu się nastrojów społecznych – konkludował swój raport dyrektor departamentu III MSW gen. Adam Krzysztoporski – wskazują na dominujący charakter negatywnych komentarzy i wypowiedzi odnośnie sytuacji gospodarczej kraju oraz przewidywanej podwyżki cen. Sytuacja taka powoduje frustrację w szerokich kręgach społecznych, krytyczną ocenę polityki władz i rodzi wątpliwości odnośnie pełnej realizacji założeń społeczno-ekonomicznego rozwoju kraju”11.

Była to przestroga, aczkolwiek zawoalowana, przed wprowadzeniem podwyżek. Na jawną ich ocenę mogli sobie pozwolić tylko „towarzysze radzieccy”. Po spotkaniu w Moskwie Piotra Jaroszewicza z Aleksiejem Kosyginem, premierem ZSRR, członkiem BP KPZR, Józef Tejchma zapisał:

11-18 czerwca Ceny mięsa jeszcze bardziej niepokoją radzieckich towarzyszy. Nie słuchajcie akademickich ekonomistów – mówił premierowi Kosygin – bo jako ekonomista praktyk nie widzi sensu w koncepcji ograniczenia spożycia mięsa przez podwyżkę cen, skoro do drugiej kieszeni wkłada się ludziom pieniężne kompensaty. Chcecie podjąć decyzję politycznie niebezpieczną, a ekonomicznie nieskuteczną. Czy zapomnieliście o grudniu 1970 roku?12

Inaczej na informację o zmianie cen zareagowali pierwsi sekretarze KW, z którymi spotkania odbyły się 8 i 9 czerwca w gmachu KC. Posłuszni partyjnemu kierownictwu, nie sprzeciwili się podwyżkom. Ich zdaniem, zmienił się stosunek społeczeństwa do ruchu cen, które przestały być tematem tabu: „ludzie pracy i w ogóle jak aktyw oswoił się z myślą o nieuchronności ich podwyższenia”. Nastroje społeczne oceniali jako dobre. „Jeśli idzie o zakres podwyżek – na ogół ludzie spodziewają się dość szerokiego ich zakresu. Powszechnie uważa się, że będą one dotyczyły poza deficytowymi artykułami żywnościowymi również deficytowych artykułów przemysłowych. Wymienia się najczęściej samochody, centralne ogrzewanie”. Sekretarze cytowali zdanie robotników: „Niech już będzie podwyżka, byleby później było lepiej z mięsem”. Robotnicy mieli być przekonani, że będą korzystne rekompensaty, przede wszystkim dla najniżej zarabiających. Krążyły już wówczas plotki o terminie wprowadzenia podwyżek. Wskazywano, że nastąpią w sobotę, w połowie roku. Część sekretarzy, powołując się na wypowiedzi robotników, mówiła, że pozostawienie cen chleba na niezmienionym poziomie będzie niezrozumiałe wobec powszechnej opinii o marnotrawstwie chleba i powszechnym wówczas traktowaniu go jako paszy dla zwierząt. Reszta – podobnie jak Tejchma – była jednak zdania, że ceny chleba należy utrzymać jako pewien symbol. Zwracali oni również uwagę na potrzebę ofensywnej, ale wyważonej argumentacji w mediach przed podwyżką. W trakcie jej przeprowadzenia sugerowali umiar, żeby „nie zagadać ludzi”. Zalecali przeciwdziałanie powstawaniu nastrojów antychłopskich. Na koniec proponowali, by zwolnić ich z udziału w posiedzeniach Sejmu bądź zabezpieczyć ich szybki powrót samolotami wojskowymi do bardziej odległych województw. Charakterystyczne, iż władze partyjne pytały o nastroje społeczne I sekretarzy KW, a nie socjologów.

Zapytano natomiast redaktorów naczelnych i dziennikarzy. Podobne spotkania z dziennikarzami miały swoją tradycję w KC, od kiedy Mieczysław F. Rakowski, wówczas redaktor naczelny „Polityki”, celnie doradził Gierkowi, by w czasie drugiej fali strajków w styczniu 1971 roku nie występował w telewizji, a spotkał się ze strajkującymi. Teraz partyjni dziennikarze radzili m.in. unikania argumentów stosowanych w roku 1970 i takich, które sugerowałyby stabilizację cen w latach następnych. Media nie miały także dawać do zrozumienia, iż operacja cenowa automatycznie zapewni pełną podaż artykułów deficytowych. „W ogóle zaś, w publicystyce i w oficjalnej argumentacji powinien dominować ton bezpośredniej rozmowy ze społeczeństwem, na zasadzie jego współuczestnictwa i współodpowiedzialności za sprawy kraju”13. Jeśli ktoś sięgnie dziś do prasy z czerwca 1976, odnajdzie skutki wielu z tych uwag, tylko dialogu jakoś nie było.

Władze przygotowywały się do wprowadzenia podwyżki nie tylko sondując opinię dziennikarzy. Przede wszystkim w stan gotowości postawiona została Służba Bezpieczeństwa i Milicja, które wcześniej otrzymały podwyżkę (podobnie jak wojsko), co zresztą słusznie zostało odczytane w kraju jako sygnał nieuchronnej podwyżki cen14. Powołany został sztab operacji nazwanej kryptonimem „Ćwiczenia Lato ’76”, na którego czele stanął wiceminister spraw wewnętrznych gen. Bogusław Stachura. W komendach wojewódzkich MO utworzono grupy śledcze, które miały wytypować potencjalnych organizatorów wystąpień, gromadzić przeciw nim dowody i przygotowywać dochodzenia. Przygotowano wolne miejsca w aresztach. Wojewodowie wprowadzili tryb przyspieszony w postępowaniu przed sądami i kolegiami ds. wykroczeń. „Ćwiczenia Lato ’76” przekształcono 23 czerwca w „Operację”, co oznaczało stan pełnej gotowości.

Zrobiono też ukłon w stronę Kościoła. Premier zatwierdził czekające od dawna wnioski o zezwolenie na budowę 30 kościołów. Wojewodom polecono przeprowadzenie rozmów z biskupami na kilka godzin przed publicznym przedstawieniem sprawy w „celach uprzedzająco-zobowiązujących”15. Od czasu uspokajającego wystąpienia prymasa w grudniu 1970, władze partyjne, choć ciągle ideologicznie wrogie Kościołowi, starały się go wykorzystać w swojej polityce – międzynarodowej, jako siłę nacisku na Niemcy Zachodnie, i w kraju, jako głos stabilizujący społeczne nastroje, wręcz czynnik legitymizujący status quo.

Pomimo przygotowań atmosfera w KC była nerwowa. Wbrew retorycznemu pytaniu Kosygina, w kierownictwie PZPR doskonale pamiętano grudniową nauczkę, dlatego milicji nie wyposażono w broń palną, by odsunąć niebezpieczeństwo eskalacji ewentualnego protestu. Jednocześnie postanowiono „legitymizować” podwyůżkę. Jej projekt ogłosić miał na forum Sejmu premier, w kraju zaś miały się odbyć społeczne konsultacje. W ten sposób partia zrzucała z siebie odium odpowiedzialności. Mimo że pogłoska o sposobie przeprowadzenia podwyżki krążyła po kraju już od maja, władze partyjne usiłowały zachować do samego końca ścisłą tajemnicę. Dopiero 21 czerwca zawezwano I sekretarzy, aby poinformować ich o sposobie przeprowadzenia zmian cen. Egzekutywy KW miały zebrać się 23 czerwca „pod jakimś prawdopodobnym tematem” i zobowiązać członków do zachowania ścisłej tajemnicy. Po kraju rozjechali się także członkowie ścisłego kierownictwa, by spotkać się z aktywem16.

W czwartek 24 czerwca zbierał się Sejm. Naprędce zmieniono porządek obrad, który wcześniej nie przewidywał wystąpienia premiera. Projekt zmian cen przedstawił Jaroszewicz. Zaczął od podkreślenia osiągnięć gospodarczych pogrudniowej ekipy, po czym wskazał na trudności, zwłaszcza w rolnictwie. Mówił, że państwo musi dopłacać miliardy złotych, by utrzymać stabilne ceny. Zwrócił uwagę na brak wielu towarów na rynku i na kolejki. Następnie przedstawił projekt podwyżki zmierzającej do poprawienia sytuacji. Ceny mięsa miały wzrosnąć średnio o 69 proc., lepszych wędlin nawet o 100 proc., masła, słoniny, smalcu, serów tłustych o 50 proc., cukru o 100 proc., warzyw i niektórych przetworów o 30 proc. Przewidywane rekompensaty były proporcjonalne do wysokości zarobków. Najgorzej zarabiający otrzymaliby po 240 zł, najlepiej sytuowani po 600 zł. Premier zapowiedział konsultacje w sprawie podwyżek na piątek i sobotę (25 i 26 czerwca). Nowe ceny miały obowiązywać od niedzieli.

Józef Tejchma zanotował:

24 czerwca Referat premiera był dramatyczny, mówca pocił się, chwiał na nogach. Po zejściu z trybuny powiedział nam, że osłabł, i chciał prosić o przerwę. [.] Wieczorem w czasie transmisji posiedzenia Sejmu na mieście było zupełnie pusto17.

Andrzej Friszke uważa, iż społeczeństwo odczytało podwyżkę jako próbę odebrania tego, co pod względem ekonomicznym osiągnęło po 1970 r. Dla wielu grup ludności podwyżka oznaczała obniżenie poziomu życia poniżej minimum socjalnego18. Jak się wydaje, nie podwyżka była zaskoczeniem, lecz jej skala. Na zadane w lipcu 1976 r. pytanie „Czy zdaniem Pana(i) w obecnej sytuacji gospodarczej kraju niezbędne są zmiany w cenach?”, 60 proc. respondentów odpowiedziało „zdecydowanie tak” lub „raczej tak”. Ceny rosły jednak średnio o około 70 proc. To naprawdę bardzo dużo, dla większości Polaków zdecydowanie za dużo. Zdaniem ponad połowy badanych, podwyżki mogły sięgnąć nie więcej niż 35 proc. Podobny procent pytanych (63,4) opowiadał się za rozłożeniem podwyżek na etapy, tylko 7,6 proc. uważało, że podwyżka powinna być jednorazowa19. W latach osiemdziesiątych wprowadzano zmiany cen stopniowo, wcześniej o nich uprzedzając, co sprawiało, że były one bardziej do zaakceptowania przez ludzi. Inna sprawa, że wtedy obowiązywały kartki, w związku z czym nie było obaw, że sklepy zostaną z dnia na dzień ogołocone z towarów.

Oburzająca ludzi, zwłaszcza gorzej sytuowanych (np. niewykwalifikowanych robotników) była nie tylko sama podwyżka, lecz sposób jej rekompensowania. Aż 80 proc. ankietowanych twierdziło, że należy „bardziej zwiększyć płace ludziom mniej zarabiającym, a mniej ludziom więcej zarabiającym”20. Przypomnijmy, że przedstawiony przez Jaroszewicza plan przewidywał coś zupełnie przeciwnego. Z innych badań wiemy, iż w 1974 r. zdecydowana większość respondentów (61,3 proc.) określała istniejące w Polsce różnice między ludźmi jako bardzo duże i duże. Do najważniejszych czynników dzielących ludzi zaliczano dochody, podział na stanowiska kierownicze i niekierownicze, wreszcie wykształcenie. Wrogość i zazdrość, przypisywanie niechlubnych cech osobom mającym więcej, są normalną reakcją na poczucie upośledzenia, formą agresji i odreagowania frustracji21. Niezadowolenie mogło być tym większe, że przez trzydzieści lat do znudzenia powtarzano, iż państwo ludowe jest spełnieniem ideałów równości i sprawiedliwości społecznej. Przyznanie najwyższych rekompensat osobom więcej zarabiającym było tego całkowitym zaprzeczeniem – w poczuciu szerokich grup społecznych stanowiło wyraz jawnej niesprawiedliwości. Poczucie niesprawiedliwości niejeden raz zaowocowało w historii społecznym buntem czy rewolucją, czerwiec 1976 nie był tu bynajmniej wyjątkiem.

Wreszcie pomysł, by konsultacje odbywały się tylko przez dwa dni, był nie tylko propagandową fikcją, ale oznaczał publiczne zakwestionowanie społecznej podmiotowości. Premier zdawał się mówić Polakom: „nie macie nic do powiedzenia we własnym państwie, cokolwiek powiecie, my i tak zrobimy swoje”. To nie mogło nie zdenerwować.

Do wybuchu społecznego protestu w czerwcu 1976 roku nie musiało dojść. Ekipa Gierka cieszyła się wtedy jeszcze stosunkowo dużym poparciem. Jednak protest nastąpił, ponieważ operacja podwyżki cen została przeprowadzona bezmyślnie, bez wcześniejszej próby zrozumienia społecznych resentymentów, nastrojów i oczekiwań22. Pierwsze zamówione przez władze badanie ankietowe, w którym pytano ludzi o podwyżkę, zrobione w drugiej połowie lipca 1976, było o wiele spóźnione. Niemała część Polaków dała już bowiem wcześniej do zrozumienia, co myśli.

25 czerwca o godzinie 6.30 w Radomiu stanął Wydział P-VI Zakładów Metalowych im. Waltera, zatrudniający 636 osób. Strajk rozpoczął się od płaczu kobiet z brygady Jaworskiego (Zofii Ciecioch, Jadwigi Wachnickiej, Henryki Wójcickiej, Henryki Dziochy, Bogumiły Sapińskiej). W krótkim czasie w całym kraju stanęło 111 zakładów w 24 województwach (m.in. na Dolnym Śląsku23, w Płocku, Szczecinie, Gdańsku), w których strajkowało 80 tys. ludzi24, to jest tyle, ile w lipcu 1980. Skala protestu była więc niemała i nie można go sprowadzać wyłącznie do dwóch miast – Radomia i podwarszawskiego Ursusa, tak jak przez wiele lat czyniła to propaganda. Prawda, iż tam miał on najbardziej dramatyczny przebieg. W Radomiu w trakcie demonstracji robotnicy nieśli flagi biało-czerwone i śpiewali hymn narodowy. Jednostki milicji obrzucali epitetami „hitlerowcy”, „gestapowcy”, „mordercy”. Podłożyli ogień w gmachu KW oraz podpalili samochody stojące na parkingu. Później płonęły także budynki urzędu Wojewódzkiej Rady Narodowej i Biura Paszportów MO25.

W Ursusie robotnicy wyszli na tory kolejowe i zatrzymali pociągi, blokując trasy Warszawa-Łódź i Warszawa-Poznań. Wieczorem w Ursusie i Radomiu oddziały milicji rozproszyły demonstrantów, po czym zaczęło się wyłapywanie i bicie domniemanych uczestników zajść. Tak zwane ścieżki zdrowia to symbol pacyfikacji czerwcowego protestu26.

W obawie przed rozlaniem się fali strajków na cały kraj władze postanowiły odwołać podwyżkę. Jak wspomina Andrzej Werblan, 25 czerwca po południu odbyło się krótkie posiedzenie Biura Politycznego, na którym postanowiono wycofać podwyżkę27. O 20 w telewizji wystąpił premier Jaroszewicz i powiedział, że w czasie konsultacji zgłoszono tak wiele propozycji, że ich rozpatrzenie wymaga paru miesięcy, zatem wycofuje projekt podwyżki.

W nocy z piątku na sobotę Gierek, Jan Szydlak, Edward Babiuch i Jaroszewicz dyskutowali nad dalszym postępowaniem. Strajki i demonstracje oraz wycofanie się z projektu podwyżek nadwerężyły autorytet władzy. W przekonaniu partyjnych decydentów należało zmobilizować partię, zademonstrować jej siłę i upokorzyć uczestników protestu. Służyć temu miała wielka kampania propagandowa. Pomysł nie był nowy28. Podobny został wprowadzony w czyn w marcu 1968. Plan kampanii przedstawiony został rano 26 czerwca podczas telekonferencji z sekretarzami Komitetów Wojewódzkich. Rozpoczął ją Gierek: Ja uważam, że trzeba będzie od jutra, w ciągu jutra i poniedziałku odbyć we wszystkich województwach masowe wiece na kilkanaście tysięcy ludzi, nawet sto czy ponad sto tysięcy [.]. Towarzysze, mnie to jest potrzebne jak słońce, jak woda, jak powietrze. [.] I my nie możemy pozwolić na to, żeby w tym kraju byle jaki chłystek narzucał swoją wolę ogromnej ilości ludzi, członkom partii itd. itd. My poza tym musimy ubojowić naszą partię. [.] Co się tyczy zakładów, które strajkowały, uważam [.] trzeba załodze tych czterdziestu paru zakładów powiedzieć, jak my ich nienawidzimy, jacy to są łajdacy, jak oni swoim postępowaniem szkodzą krajowi. Uważam, że im więcej słów bluźnierstwa pod ich adresem, a nawet jeśli zażądacie wyrzucenia z zakładu elementów nieodpowiedzialnych – tym lepiej dla sprawy. [.] uważam, że trzeba stworzyć atmosferę potępienia dla tych zakładów, to musi być atmosfera pokazywania na nich jak na czarne owce, jak na ludzi, którzy powinni się wstydzić, że w ogóle są Polakami, że w ogóle na świecie chodzą29.

W całym kraju odbyły się wiece poparcia dla „towarzysza Gierka”, potępiające „warchołów z Radomia”. Poniedziałkowa „Trybuna Ludu” donosiła, że w Łodzi w wiecu brało udział 80 tys. osób, w Olsztynie 35 tys., w Tarnowie 20 tys. Nie zawsze jednak seanse nienawiści przebiegały zgodnie z wcześniejszym scenariuszem, a i entuzjazm daleki był od oczekiwanego.

29 czerwca Wczoraj wieczorem, gdy żegnaliśmy Gierka lecącego do Berlina na konferencję europejskich partii komunistycznych, panowało coś z atmosfery zbratania w nieszczęściu. Ludzie ze ścisłego kierownictwa mieli jakby miększe rury. Gierek dłużej ściskał dłonie. Kępa był zmartwiony wiecem, który odbył się przed chwilą. – Coś nie chwyta, brak jest kontaktu z ludźmi – informuje30.

Józef Kępa, I sekretarz Komitetu Warszawskiego, nie mylił się. Potwierdza to relacja pracownika jednego z zakładów z warszawskich Włoch: Było zebranie kierowników działów w dyrekcji. Po tym zebraniu przychodzi kierownik naszego działu, przestraszony inż. Krupa i mówi: „Panowie, musimy iść dzisiaj na demonstrację, poprzeć towarzysza Gierka, który wyjeżdża do Berlina na zjazd I sekretarzy partii komunistycznych krajów demokracji ludowej. Towarzysz Gierek potrzebuje przed wyjazdem poparcia. Kiedy nie wykonamy zadań, będziemy z tego rozliczeni. Ale wszyscy musimy iść na tę demonstrację”. Przyjechały autobusy. Zawiozły nas pod Pałac Kultury. Tam czekali już pracownicy innych zakładów. Uformował się pochód. Szliśmy Marszałkowską, później Alejami Jerozolimskimi na stadion X-lecia. Gdy przechodziliśmy obok gmachu KC, z balkonu pozdrawiał nas Łukaszewicz, z grupą pracowników KC. Upał był straszny. Zanosiło się na burzę. Cześć uczestników pochodu, przechodząc obok stacji Warszawa Powiśle, urwała się skręcając na przystanek kolejowy. Ja byłem ciekaw, co będzie dalej. W pewnym momencie poproszono mnie z kolegą o wzięcie od wyczerpanego inż. Krupy i jego zastępcy transparentu. Napis na nim brzmiał: „Potępiamy warchołów z Ursusa”. Później mi się za to dostało od kolegów, bowiem wcześniej oni odmówili niesienia tego transparentu ze względu na jego treść. Weszliśmy na stadion. Był podzielony na sektory. Każda dzielnica Warszawy miała wyznaczony swój. Nie było towarzysza Gierka, był natomiast towarzysz Kępa, I sekretarz Komitetu Warszawskiego. Kępa otworzył wiec i wygłosił przemówienie, w którym potępił „warchołów z Ursusa i z Radomia”. Wspomniał, że w Radomiu miały miejsce antypaństwowe zaburzenia. Wystąpił też poeta Ryszard Dobrowolski, który też potępił „warchołów z Ursusa”. Powiedział, że mu wstyd jako Polakowi za tych „warchołów z Ursusa”. Potem przemawiali przedstawiciele większych zakładów pracy Warszawy i okolic. Między innymi wystąpił I sekretarz komitetu zakładowego papierni w Jeziornie. Był tak zdenerwowany, że gdy czytał, nie zwracał uwagi na kropki i przecinki. Zamiast powiedzieć, że na całym świecie ceny rosną, powiedział: „na całym świecie stopa rośnie”. Miał powiedzieć: „W tych ostatnich dniach towarzyszu Gierek, Towarzyszu Jaroszewicz byliśmy z wami”. A powiedział: „Towarzyszu Gierek, towarzyszu Jaroszewicz to wasze ostatnie dni”. To jego wystąpienie wzbudziło u obecnych na stadionie ogólną wesołość. Pracownicy aparatu partyjnego starali się oklaskami zagłuszyć te śmiechy. „Oklaski” krzyczeli. Jak skończył, to cały aktyw odetchnął. Miałem transparent, więc jak spotkałem kogoś z komitetu dzielnicowego, spytałem, co mam z nim zrobić. „A rzuć to tam, na ten samochód”. [.] U nas była taka komórka propagandy, która malowała te transparenty, przygotowywała te rzeczy. Potem rozjechaliśmy się31.

30 czerwca za swoje zachowanie „przepraszał” Radom. Ostatni wiec odbył się 2 lipca 1976 r. w Katowicach. Wziął w nim udział I sekretarz. Wiec transmitowała telewizja na obu kanałach oraz radio we wszystkich trzech programach. Na ścianie katowickiej hali sportowej zawieszono godło narodowe, a pod nim napis: „Z ludźmi – dla ludzi”. Wiec rozpoczął hymn narodowy. Gierek powiedział m.in.: „Władza ludowa jest waszą władzą. [.] Ciemne, bezmyślne, warcholskie wykopało ongiś grób Ojczyźnie [.] Nasze socjalistyczne państwo jest państwem rządnym, opartym na ładzie prawa, na konstytucyjnych swobodach i obowiązkach obywatela”. Zebrany w Katowicach aktyw kilkakrotnie przerywał przemówienie Gierka owacjami, a na koniec zaczął skandować „Par-tia, Gierek, Par-tia, Gierek”. I sekretarz przerwał i rzucił hasło: „Partia-Polska”. Sala skandowała: „Par-tia, Pol-ska, Par-tia, Gie-rek, Pol-ska, Gierek”.

Triumf był jednak wyłącznie medialny. W Berlinie Breżniew podczas osobistej rozmowy z Gierkiem kategorycznie sprzeciwił się ponownej próbie wprowadzenia podwyżki cen w obawie przed rozruchami32. W sierpniu na jednym ze swoich posiedzeń Biuro Polityczne postanowiło wprowadzić „reglamentowaną sprzedaż cukru pod hasłem sprawiedliwego jego podziału i walki ze spekulacją tym produktem”. Ustalono również cenę komercyjną cukru – 26 zł za 1 kg33. Po raz pierwszy od okresu stalinowskiego zdecydowano się więc na wprowadzenie kartek.

Rzecz jasna, nie była to ani jedyna, ani najważniejsza konsekwencja czerwcowego protestu. Przede wszystkim dzieli on dekadę lat siedemdziesiątych na dwie części. O ile do czerwca 1976 władzy udawało się zmobilizować ludzi do bardziej wydajnej pracy wyższymi pensjami, rozbudową państwa opiekuńczego, obietnicą zbudowania drugiej Polski, to po czerwcu osłabły nadzieje na szybką poprawę losu, a z nimi społeczny entuzjazm. W efekcie wyraźnie zmalały dotychczasowe zasoby mobilizacyjne systemu, który już nigdy ich nie odtworzy. Dyskretny urok państwa opiekuńczego przestawał pociągać. Państwo okazało się nie tylko mało opiekuńcze, ale i udowodniło, że ciągle pozostaje represyjne. Powstanie w sierpniu 1976 r. Komitetu Obrony Robotników, niosącego pomoc represjonowanym robotnikom Radomia i Ursusa, to następna niezmiernie ważna konsekwencja czerwca. Nadchodził zmierzch systemu komunistycznego w Polsce.

Marcin Zaremba

______________________
Marcin Zaremba, ur. 1966, doktor historii, adiunkt w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego oraz w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Publikował dokumenty i opracowania na temat historii PRL w „Polityce”, „Gazecie Wyborczej”, „Res Publice Nowej”. Współredaktor tomu „Marzec 1968. Trzydzieści lat później” (1998). Autor książki „Nacjonalistyczna legitymizacja władzy komunistycznej w Polsce do 1980 r.” (w druku). Mieszka w Warszawie.

1 Instytut Pamięci Narodowej przygotowuje z okazji 25. rocznicy Czerwca 1976 wydawnictwo źródłowe. Autorem jego opracowania jest prof. Jerzy Eisler.

2 Więcej na ten temat: Marcin Zaremba, „Od wojny domowej do solidarnościowej rewolucji, czyli społeczeństwo nieprzedstawione dekady lat siedemdziesiątych”, „Res Publica Nowa” 2000 nr 8, s. 46-54.

3 „Notatka o sytuacji w województwie lubelskim w 1972 roku”, Lublin 4 I 1973, AAN XIA/420, k. 76.

4 „Protokół nr 110 posiedzenia Biura Politycznego”, 26 III 1974, AAN, KC PZPR, V/123, k. 87.

5 Paweł Bożyk, „Sytuacja gospodarcza Polski w lutym 1976 r.”, AAN, KC PZPR, XIA/470, k. 1-11.

6 Józef Tejchma, „Kulisy dymisji. Z dzienników ministra kultury 1974-1977”, Kraków 1991, s. 198.

7 AAN, KC PZPR, 1790, k. 294-296.

8 „Protokół nr 10 posiedzenia Biura Politycznego KC”, 23 III 1976, AAN, KC PZPR, 1790, k. 282.

9 Jadwiga Koralewicz, „Autorytaryzm, lęk, konformizm. Analiza społeczeństwa polskiego końca lat siedemdziesiątych”, Wrocław 1987.

10 J. Tejchma, op. cit., s. 202.

11 Adam Krzysztoporski, „Informacja dot. nastrojów społecznych związanych z regulacją cen”, 21 V 1976, Zniesiono klauzulę tajności dec. nr 119/99 Szefa UOP z dnia 5 X 1999, Archiwum UOP, brak sygnatury.

12 Tamże, s. 208.

13 „Informacja o przebiegu wstępnych rozmów redaktorów naczelnych i komentatorów na temat przewidywanej zmiany polityki i struktury cen”, Wydział Prasy, Radia i TV Sektor Społeczno-Ekonomiczny, AAN, KC PZPR, XXXIII-41, dokument pierwszy, bez paginacji.

14 A. Krzysztoporski, op. cit.

15 J. Tejchma, op. cit., s. 211.

16 Piotr A. Tusiński, „Wydarzenia radomskiego Czerwca 1976 r. (próba analizy historycznej)”, „Biuletyn Kwartalny Radomskiego Towarzystwa Naukowego”, 1990 nr 1-2, s. 56-60.

17 J. Tejchma, op. cit., s. 212.

18 Andrzej Friszke, „Polska Gierka”, Warszawa 1995, s. 64.

19 „Opinie społeczeństwa o zmianach cen (ogólne wyniki badania)”, Instytut Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu KC PZPR (we współpracy z IFiS PAN), Warszawa lipiec 1976, AAN, KC PZPR, 3259, k. 9, 11.

20 Tamże, k. 12.

21 Na ten temat: E. Otawska, „Wstępny raport z badania pt. „, Warszawa 1976, za: Jadwiga Koralewicz-Zębik, „Potoczna percepcja nierówności w Polsce w latach 1960-1980”, „Studia Socjologiczne” 1983 nr 3, s. 147.

22 Co ciekawe, przygotowania operacji cenowej podobnie oceniło otoczenie prezydenta Francji, który odwiedził Polskę w październiku 1976 r. Przed jego przyjazdem polski wywiad donosił „Prezydent Giscard jest zainteresowany motywami, jakimi kierowała się strona polska podejmując decyzję w sprawie tak wysokiej podwyżki cen, zwłaszcza na tle doświadczeń 1970 roku. Według opinii panujących w Urzędzie Prezydenta, polskie władze zostały wprowadzone w błąd wskutek wadliwej transmisji ocen nastrojów społecznych. Doradcy prezydenta wysuwają przypuszczenie, że za takim działaniem . Budzi zdumienie postawa władz sądowych (rewizja wyroków w Ursusie) i zastanawia brak konsekwencji wobec odpowiedzialnych za nieudaną operację cenową” (AAN, KC PZPR, „Informacja dotyczy: tematyki rozmów prezydenta Francji w czasie wizyty w Polsce”, Departament I (Wywiad), 12 X 1976). Gdy po raz pierwszy przeczytałem ten dokument, byłem przekonany, że jeśli rzeczywiście odtwarza on poglądy „pałacu prezydenckiego”, a nie na przykład francuskiej prasy – ekipa prezydenta Valéry’ego Giscarda d’Estaing zupełnie nic nie rozumiała z tego, co dzieje się w Polsce. Ludzi z otoczenia prezydenta interesowało bardziej, kto jest odpowiedzialny za źle przeprowadzoną operację cenową, niż represje wobec robotników. Francuzi nie mogli sobie wyobrazić, że można było wprowadzić podwyżkę aż tak nieudolnie, dlatego podejrzewali prowokację.

23 Jerzy Kordas, „Strajki na Dolnym Śląsku w 1976 roku”, w: „Studia i materiały z dziejów opozycji i oporu społecznego”, red. Łukasz Kamiński, t. IV, Wrocław 2000, s. 150-156.

24 A. Krzysztoporski, „Informacja dot. konfliktów w zakładach pracy w latach 1973-1977”, 30 XII 1977, zniesiono klauzulę tajności dec. nr 119/99 Szefa UOP z dnia 5 X 1999, Archiwum UOP, brak sygnatury.

25 P. A. Tusiński, op. cit., s. 66, 70.

26 Por. „Radomski Czerwiec 1976. Doniesienie o przestępstwie”, wyd. II, oprac. Wiesław M. Mizerski, Lublin 1991; A. Friszke, „Amnestia, której nie było”, „Więź” 1995 nr 6.

27 Andrzej Werblan, „Zahamowana podwyżka”, „Przegląd Tygodniowy” 14 sierpnia 1996.

28 Zob.: M. Zaremba, „Komunizm jak system mobilizacyjny: casus polski”, w: „Komunizm. Ideologia, system, ludzie”, red. Tomasz Szarota, Warszawa 2001, s. 110-126.

29 Andrzej Garlicki, „Z tajnych archiwów”, Warszawa 1993, s. 398-399. Słowa Gierka pozostawiam bez komentarza. Mam jednak nadzieję, że jeśli kiedyś powstanie muzeum komunizmu w Polsce, to słowa te zostaną uwidocznione zwiedzającym jako przykład ilustrujący działanie totalitarnego państwa.

30 J. Tejchma, op. cit., s. 215.

Wesprzyj Więź

31 Relacja w zbiorach autora.

32 A. Werblan, op. cit.

33 Protokół nr 29 posiedzenia Biura Politycznego, 11 VIII 1976, AAN, KC PZPR, 1792, k. 453, 454.

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.