rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Szkoda życia na herezje. Ks. Dominik Chmielewski oraz jego wizja Boga, szatana i człowieka

Ks. Dominik Chmielewski, Bydgoszcz, 6 listopada 2021. Fot. Roman Bosiacki / Agencja Wyborcza.pl

Prawdziwej nauki Kościoła będę bronić jak lwica. Będę o to walczyć, bo nie o mnie tu chodzi, nie o moje racje, lecz o bezpieczeństwo duchowe ludzi, którzy nieświadomie mogą iść za tworem jezusopodobnym.

W historii Kościoła heretycy to nie były wcale diabły wcielone. Herezje ludzie głosili z wielkiej miłości i z wielkiej gorliwości. Wpadali w nie czasem z pobożności tak gorącej, że iść nie chciała na żadne ustępstwo – przekonana, iż właśnie ona odkrywa prawdziwą twarz Boga. Dlatego nie używam tu słowa „herezja” jako obelgi i nie potępiam heretyków. Wiem, że nie stoi za nimi ani zła wola, ani złośliwość, ani głupota. Podziwiam gorliwość i zapał heretyków, ich gorące serca, które aż płoną z chęci podzielenia się swoim odkryciem Boga z całym światem.

Świętych od heretyków różni tylko jedno: pokora uznania, że pełną prawdę o Bogu ma Kościół, a nie „ja sam”. Pokora ustąpienia z własnymi odkryciami przed tym, co głosi Kościół. Pokora poddania mistycznych odkryć i najbardziej nawet poruszających własnych doświadczeń posłuszeństwu Kościołowi. Tylko to. Bez tego wszyscy w każdej chwili stać się możemy heretykami.

Duchowość chrześcijańska jest nieustannym poszukiwaniem Boga. Poszukiwaniem Boga, a nie ucieczką przed szatanem

Monika Białkowska

Udostępnij tekst

W tym cyklu publikacji analizować będę nauczanie popularnego kaznodziei i lidera ruchu Wojowników Maryi, salezjanina ks. Dominika Chmielewskiego. Jego aktywność – i klasycznie duszpasterska, i kaznodziejstwo internetowe – jest lustrem istotnego nurtu współczesnego polskiego katolicyzmu. Widać tu odpowiedź na ogromne potrzeby duchowe wielu osób, zwłaszcza mężczyzn, którzy w parafialnej rzeczywistości często nie potrafią odnaleźć sobie miejsca. Widać gorliwość i pobożność samego ks. Chmielewskiego. Widać „sukces duszpasterski”. Ale widać też coś więcej…

Dlaczego „atakuję” ks. Dominika

Gdy ktokolwiek – czy ksiądz, czy nie daj Boże świecka kobieta – podaje w wątpliwość nauczanie ks. Dominika Chmielewskiego, może być pewien reakcji. Usłyszy z pewnością o „ataku na maryjnego/świętego kapłana”, o „obgadywaniu”, „wyśmiewaniu”, niszczeniu” czy „nagonce”.

Ten typ reakcji zdaje się nie brać zupełnie pod uwagę, że możliwe jest bycie pobożnym i błądzącym jednocześnie. Że można gromadzić tłumy, odmawiać z nimi różaniec, mówić o Bogu, a jednocześnie mówić o Nim nieprawdę. I to nie ze złej woli, ale z pobożności czy gorliwości, której jednak brak pokory poddania się nauczaniu Kościoła.

Nawet najgorliwszy ksiądz może popełnić błąd. A wobec tego nie tylko prawem, ale i obowiązkiem współbraci (i współsióstr) w wierze jest zwrócić mu na to uwagę. Z troski o to, by prawda o Jezusie nie została nigdy w Kościele zafałszowana.

O ks. Dominiku Chmielewskim mówi coraz głośniej coraz więcej zaniepokojonych ludzi. Zwracają uwagę na mariologię maksymalistyczną, na seksualizację czy erotyzację postaci Maryi, na mesjanizm, antyintelektualizm, antynaukowość, na powtarzanie błędów monofizytyzmu, pelagianizmu i mariawityzmu, na podsycanie lęków, na obecny w nauczaniu syndrom ofiary, na neurotyzm i narcyzm, na stosowane (świadomie lub nie) techniki manipulacji. Lista uwag krytycznych jest bardzo długa i właściwie nie do zweryfikowania w całości.

Bardzo trudno dokonać w tym przypadku jednoznacznego i pełnego opracowania potencjalnie błędnych treści, gdyż ks. Chmielewski jest niespójny i często zaprzecza sam sobie: raz podkreślać będzie wagę sakramentów, w innym miejscu będzie osłabiał ich znaczenie. W jednym miejscu będzie mówił o konieczności całkowitego zawierzenia Maryi, w innym akcentować będzie własną moc człowieka. W jego nauczaniu jest wszystko: i to, co dobre, słuszne i prawdziwe, i to, co absolutnie błędne i w Kościele nie do przyjęcia – choć często jedno i drugie jest na ten sam temat. To, czy jego nauczanie uczyni komuś krzywdę i czy zafałszuje jego obraz wiary – czy też przyniesie dobre owoce – zależy czasem jedynie od tego, na który fragment nauczania człowiek trafi.

Całego nauczania salezjanina, publikowanego w różnych fragmentach i w różnych miejscach w internecie, w pełni poznać oczywiście nie sposób – tak jest obszerne. Ale również jego publikacje książkowe zawierają poważne teologiczne błędy (zajmował się tym naukowo o. Sebastian Wiśniewski OMI, co zasygnalizuję niżej, a wrócę do tego w kolejnej części cyklu).

Najgorsze, co można zrobić przy próbie oceny treści głoszonych przez ks. Chmielewskiego, to sprowadzić wszystko do opętanego kota, ewentualnie do egzorcyzmów. To jest uproszczenie, które wprawdzie dobrze się klika, ale pozwala zignorować prawdziwe błędy w nauczaniu – błędy dużo poważniejsze i zwyczajnie niebezpieczne.

Kryterium nie jest duszpasterski sukces

Chciałabym, żebyśmy przyjrzeli się tu kilku kwestiom. Nie są one być może najbardziej reprezentatywne. Łatwo zarzucić mi, że wyrywam cytaty z kontekstu, bo „w innym miejscu ks. Dominik uczy inaczej”. Być może tak jest – bo taka jest specyfika niespójnego nauczania ks. Chmielewskiego, że zawsze się znajdzie jakieś „w innym miejscu inaczej”. Jednak uczy i tak, jak cytuję. Jednak i takie wnioski można ze słuchania jego nauk wyciągnąć.

A są to wnioski, które w nauczaniu katolickiego księdza pojawiać się nie powinny. Stara mądrość Kościoła mówi wszak, że nie wolno dawać ludziom chleba z zatrutego ziarna, choćby nawet tej trucizny była mała garstka.

Zapewne usłyszę zarzut: „Kto o tym decyduje?”, „Jakie macie prawo wydawać wyrok?”. Otóż decyduje Kościół, a ja tylko konsekwentnie przypominam jego naukę. Kościół nie decyduje zaś uznaniowo i największym nawet poruszeniem w internecie nie można go przekonać, żeby nauczanie jednego księdza uznał za prawdziwe, a inne potępił. Nie decyduje tutaj kryterium duszpasterskiego sukcesu: że ten mówi prawdę, kto zgromadzi największy rozmodlony tłum. Nie decydują osobiste sympatie czy prywatna znajomość z biskupem. Ba, nawet wstąpienie biskupa w szeregi jakiejś wspólnoty nie jest jeszcze gwarantem tego, że we wspólnocie nie pojawi się błąd.

Kryterium Kościoła jest proste. Trzeba pozytywnie odpowiedzieć na kilka pytań. Czy dana nauka jest zgodna z całym Magisterium? Czy jest zgodna z tym, co wiemy z Objawienia i Tradycji? Czy to, co ludzie słyszą, jest tą samą nauką o Jezusie, przekazaną nam od Apostołów? Czy człowiek, który nas naucza, jest posłuszny nie tylko Pismu Świętemu, ale też Tradycji i Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła? Dopiero jeśli jest posłuszny, może mówić przez niego Duch Święty.

Rzecz jasna, ani pojedynczy dziennikarz, ani najzacniejsza nawet redakcja nie ma mandatu, żeby wydać wyrok, kto przemawia w imieniu Kościoła, a kto zapędził się w herezję. Ale i dziennikarz, i biskup, i każdy wierzący katolik, który zna teologię Kościoła, może ostrzegać. Więcej: ma prawo i obowiązek ostrzegać, jeśli w jakiejś nauce pojawiają się wątki niezgodne z Objawieniem. Nawet jeśli przeczyta w internetowych komentarzach, że „śmierdzi pychą”, albo „ma się za lepszego od innych”.

O swoich własnych pomysłach na życie mówię z pokorą i sporo jest we mnie prywatnych lęków. Ale prawdziwej nauki Kościoła będę bronić jak lwica, z wysoko podniesioną głową. I będę mówić: „Uważajcie, bo idąc za tym nauczaniem, możecie niechcący uwierzyć w coś, co nie jest prawdą. To nauczanie nie pasuje do tego, co zostało nam przekazane od Jezusa przez Apostołów w Magisterium Kościoła”. Będę walczyć, bo nie o mnie tu chodzi, nie o moje racje i zwycięstwa, lecz o bezpieczeństwo duchowe ludzi, którzy nieświadomie mogą zejść na manowce i iść za tworem jezusopodobnym. A szkoda życia na herezje. Prawdziwy Bóg jest piękniejszy.

Dlatego trzeba tu rzeczowo – w kolejnych odcinkach – omówić wybrane problemy teologiczne z nauczaniem ks. Dominika Chmielewskiego.

Problem pierwszy: człowiek jak Bóg

Takiego poglądu oczywiście nikt z wyznających wiarę w Boga nie odważy się wyrazić wprost. Jednak uważne wsłuchanie się w nauczanie salezjanina i logiczne wyciąganie z niego konsekwencji prowadzi do spostrzeżenia, że kryje się za nim taka właśnie wizja człowieka: wszechmocnego, równego Bogu, czasem tego Boga zastępującego i wyręczającego. Sam Bóg zdaje się być nawet czasem dużo słabszy od człowieka i zdany na ludzkie słowo.  

W swojej konferencji o błogosławieństwach i przekleństwach ks. Dominik Chmielewski mówi: „Słowa przekleństwa mają największy wpływ, kiedy rodzice wypowiadają je nad dziećmi. Te słowa wręcz programują przyszłość dzieci. Słowa typu «jesteś beznadziejny», «nic ci się w życiu nie uda», «jesteś skończony», «jesteś głupkiem»,  «nigdy nie znajdziesz sobie w życiu faceta, żaden z tobą nie wytrzyma», «nic ci w życiu nie wyjdzie». To nie są wulgaryzmy, ale to są słowa złorzeczenia. I one mają potworną moc, te słowa.

My często tego nie rozumiemy i spowiadamy się: nakrzyczałam na dziecko. To nie jest dobra spowiedź. Bo jeśli w tych słowach były przeklinania, złorzeczenie dziecku, to w spowiedzi świętej muszę odwołać słowa przeklęte. W jaki sposób? Na przykład: powiedziałam dziecku «idź do diabła». «Panie Jezu, odwołuję te słowa nad moim dzieckiem. Odbieram moc tym słowom nad moim dzieckiem. I błogosławię moje dziecko. Aby poszło tylko do nieba».

Czyli błogosławię słowami, które są przeciwne do przekleństwa. Słowa: nikt z tobą nie wytrzyma, nigdy nie znajdziesz nikogo, kto cię pokocha. Odwołuję to w spowiedzi świętej. Odbieram moc tym słowom. I błogosławię mojemu dziecku, że znajdzie wspaniałego męża, żonę i będzie przeżywało wspaniałą miłość. Czy rozumiecie? Niestety, niektórzy księża tego nie rozumieją. Dobra nowina jest taka, że błogosławieństwo zaczyna działać momentalnie, kiedy odwołam te słowa głośno nad moim dzieckiem”.

Co w tym fragmencie budzi mój niepokój?

Po pierwsze: oczywiście, że człowiek może drugiemu błogosławić: ale zawsze dzieje się to mocą nie własną, lecz mocą Boga. To, co potocznie nazywamy błogosławieństwem, jest niczym innym, jak pokornym wypraszaniem u Boga tego błogosławieństwa, jest modlitewnym wstawianiem się za drugim człowiekiem i wołaniem: „Panie, bądź przy nim, wspieraj go, błogosław mu”. Słowa człowieka nie mają mocy sprawczej ani nad życiem własnym, ani nad życiem drugiego człowieka.

Po drugie: mówienie, że „błogosławieństwo działa momentalnie” jest przejawem myślenia magicznego, w którym wierzymy, iż coś staje się faktem dzięki naszemu słowu czy działaniu. Błogosławieństwo natomiast nie działa automatycznie ani „momentalnie”. Błogosławieństwo w ogóle nie „działa”. To Bóg może odpowiedzieć błogosławieństwem na naszą prośbę i wierzymy, że to robi – jeśli taka jest Jego wola. Na czym polega różnica? Na tym, czy bardziej wierzymy w to, że Bóg ma moc – czy też bardziej wierzymy, że moc ma nasze słowo. 

Po trzecie: jeśli nasze słowo miałoby taką moc, jaką przypisuje mu ks. Dominik Chmielewski – czyli moc sprowadzania na drugiego człowieka szczęścia lub nieszczęścia, aż po opętanie, bez jego wiedzy i bez jego woli; moc „wyrwania z łaski” człowieka żyjącego w stanie łaski uświęcającej – oznaczałoby to, że nie tylko mamy moc równą Bogu, ale też, że w przeciwieństwie do Boga ośmielamy się z tej mocy korzystać, ignorując wolność drugiego człowieka.

Po czwarte: jeśli słowo przekleństwa ma taką moc, jaką przypisuje mu ks. Chmielewski, to znaczy, że człowiek jest silniejszy od Boga. Człowiek w tej wizji potrafi swoim słowem wyrwać drugiego z mocy Boga i rzucić go (znów: bez jego woli i wiedzy) w objęcia szatana. Nic to, że Bóg każdego chce zbawić. Nic to, że Jezus umarł i zmartwychwstał. Nic to, że otacza nas swoim miłosierdziem. Wystarczy, że człowiek rzuci słowo przekleństwa i wszystko to idzie na marne: szatan znów wygrywa. Człowiek swoim słowem pokonuje Boga, wyrywa swojego niewinnego brata z Jego rąk. Człowiek ze swoim słowem jest silniejszy niż wstający z martwych Chrystus, jest silniejszy niż Jego miłosierdzie. Czy to nie jest dokładnie ta wizja człowieka, za którą podążył Adam w raju – na swoją i naszą zgubę?

Po piąte wreszcie, przewrotne jest tu posługiwanie się imieniem Jezusa, dla uwiarygodnienia swoich błędnych wizji. „Panie Jezu, odwołuję te słowa nad moim dzieckiem. Odbieram moc tym słowom nad moim dzieckiem. I błogosławię moje dziecko. Aby poszło tylko do nieba” – uczy ks. Chmielewski. Owszem, na początku są słowa „Panie Jezu” – żeby nikt nie podejrzewał, że nie o Niego tu chodzi. Ale dalej jest już tylko „ja”. „Ja” odbieram moc, odbieram ją „swoim” słowom, „ja” błogosławię. To ja swoim słowem decyduję o przyszłości swojego dziecka. Nie zawierzam go Bogu, nie usuwam się w cień, nie proszę – to „ja” „swoim” słowem sprawiam nową rzeczywistość.

Czy można wyraźniej łamać pierwsze przykazanie? Czy można wyraźniej postawić się w miejscu Boga, u którego „na początku było Słowo”? To nie jest detal. To jest gra o to, kto decyduje o losach świata: słowo Boga czy słowo moje.

Powyższe intuicje, budowane na lekturze fragmentu ustnego nauczania ks. Dominika Chmielewskiego, znajdują swoje potwierdzenie w naukowym opracowaniu autorstwa o. dr. Sebastiana Wiśniewskiego OMI „Od znaków czasów do czasu znaków. Teologiczne mankamenty nauczania ks. Dominika Chmielewskiego w «Kecharitomene»”. O. Wiśniewski, analizując już nie publiczne wypowiedzi na żywo (w których łatwiej o pewne uproszczenia), ale poważną i bardzo popularną publikację (sprzedano ją w nakładzie ponad 100 tys. egzemplarzy), przywołuje znamienny cytat z książki salezjanina, którą analizuje: „Człowiek, ta nowa rasa, miał DNA Jezusa. To było coś niesamowitego! Zobaczyli, że Jahwe chce powielić własny kod genetyczny w człowieku! Wyobrażacie to sobie? Nieprawdopodobne!”.

Następnie teolog komentuje: „Oznaczałoby to, że  Jezus Chrystus (w swojej ludzkiej naturze) preegzystował w łonie Ojca i jako człowiek odwiecznie miał DNA Jahwe, a podczas stwarzania to samo DNA miałby otrzymać człowiek, który dzięki temu stałby się podobny do Jezusa – pierwszego człowieka i Boga zarazem. […] Przekonanie Chmielewskiego SDB o materialnej naturze Jahwe (który ma swój kod genetyczny) i aniołów jest bardzo oryginalne”.

Posiłkując się tym, co ks. Chmielewski mówi w wystąpieniach na żywo, zapytałabym dodatkowo: czy człowiek posiadający „DNA Jahwe” nie przestaje aby być stworzeniem i nie staje się równy swojemu Stwórcy? Czy nie jest samym Bogiem? Wszak „to samo DNA” oznacza bliźniaka genetycznego, kogoś, kto jest równy „oryginałowi”.

Problem drugi: słabe sakramenty

Druga moja wątpliwość wobec nauczania ks. Dominika Chmielewskiego związana jest z wiarą w sakramenty.

Tam, gdzie salezjanin przekonywał o konieczności wyznania ciężkiego grzechu przeklinania własnego dziecka w spowiedzi, dodawał zaraz: „Są księża, którzy tego nie rozumieją. Nie mają doświadczenia w przestrzeni działania błogosławieństwa i przekleństwa. I dlatego mogą kompletnie nie zrozumieć tego, co w spowiedzi świętej wypowiadacie. Ale Pan Jezus też bierze pod uwagę taką sytuację. Więc możesz przyjść przed Najświętszy Sakrament w kościele albo kiedykolwiek masz czas na głęboką modlitwę i możesz przed Panem Bogiem odwołać te słowa w swojej osobistej modlitwie i pobłogosławić swojemu dziecku”.

O doktrynalnej poprawności nauczania nie decyduje kryterium duszpasterskiego sukcesu: że ten mówi prawdę, kto zgromadzi największy rozmodlony tłum

Monika Białkowska

Udostępnij tekst

Brzmi to dość niepokojąco, bo zdaje się sugerować, że tam, gdzie spowiadający ksiądz „nie rozumie”, można sprawę załatwić samemu – znów: własnym słowem przed Najświętszym Sakramentem i własnym słowem odwołanym (koniecznie głośno!) nad dzieckiem. Sakrament pokuty i pojednania nie jest zatem wystarczający do odzyskania Bożej łaski i nie jest wystarczający do skutecznego naprawienia rzeczywistości, którą człowiek naruszył. Nie wystarcza sakramentalne działanie Boga, prośba o miłosierdzie i poddanie się osądowi Kościoła w osobie spowiednika. Żeby duchowa rzeczywistość „wróciła do normy”, żeby słowo przekleństwa zamienić na słowo błogosławieństwa – konieczny jest jeszcze wysiłek człowieka: ludzkie słowo! Wszystko to oczywiście przy obowiązkowym odwołaniu się do „Pana Jezusa, który rozumie” – i w związku z tym działa wbrew temu, co sam obiecywał: „Komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a komu je zatrzymacie, są mu zatrzymane”.

Ponownie tym, którzy podejrzewać mogą, że to nie jest wiodąca myśl, a jedynie kaznodziejski „wypadek przy pracy” ks. Chmielewskiego, z pomocą przychodzi o. Sebastian Wiśniewski OMI. Analizując zupełnie inne elementy nauczania ks. Chmielewskiego, teolog zauważa dokładnie tę samą tendencję: osłabienie obiektywnego działania sakramentów na rzecz własnego działania człowieka. Jego uwagi dotyczą postrzegania przez ks. Chmielewskiego modlitwy różańcowej. O. Wiśniewski pisze:

„W duchowej walce – jak przekonuje ks. Chmielewski – najskuteczniejszą bronią jest różaniec, który jest «potężnym egzorcyzmem» i «nie ulega wątpliwości, że z różańcem szatan ma największy problem, boi się go najbardziej na świecie». I dalej stwierdza, że «różaniec jest pełnią wszystkich łask wypływających z dzieła zbawienia Trójcy Świętej […]. Kiedy uświadomimy to sobie, wtedy zrozumiemy, dlaczego jest to modlitwa, która daje tak potężną władzę nad szatanem. Wystarczy tylko nauczyć się z serca ją odmawiać i z serca kontemplować każdą łaskę, którą otrzymujemy». Pojawia się tu pytanie o potrzebę praktykowania sakramentów przez katolików, którzy chcą trwać w łasce uświęcającej. Skoro «pełnią wszystkich łask» jest modlitwa różańcowa, niepotrzebne zdają się być sakramenty”.

Różaniec jest bez wątpienia ważną i piękną modlitwą (nawiasem mówiąc: modlitwą kontemplacji, a nie walki). Pozostaje jednak tylko działaniem człowieka, wychodzeniem człowieka w stronę Boga i nie jest obiektywnie skuteczny. Sakramenty zaś są działaniem samego Boga, w sposób pewny wychodzącego do człowieka i udzielającego mu swojej łaski. Kościół uczy, że żadne, najbardziej nawet pobożne działanie człowieka nie jest skuteczniejsze od działania Boga w sakramentach świętych. To w nich i tylko w nich otrzymujemy pełnię łaski. Nauczanie ks. Chmielewskiego zdaje się jeśli nie ignorować, to przynajmniej zrównywać sakramentalną moc działania Boga z siłą działania człowieka.

Problem trzeci: demonizacja rzeczywistości

Trzecim niepokojącym elementem nauczania ks. Chmielewskiego jest demonizacja rzeczywistości.

Mamy tu do czynienia ze światem, w którym szatan działa przez słowo człowieka. Ze światem, w którym szatan działa przez przedmioty: bez wiedzy i zgody człowieka posiadającego dany przedmiot oraz bez wiedzy i zgody tego, który przedmiot kupił i podarował – wystarczy, że ów przedmiot został stworzony z konkretną, szkodliwą dla nas intencją.

Takie podejście po pierwsze czyni człowieka praktycznie bezradnym wobec zła, bo choćbyśmy wyrzucili wszystko, co może kojarzyć się z amuletami, nie mamy żadnej gwarancji, że z intencją przekleństwa nie zostały uszyte w Chinach tanie trampki.

Po drugie, w cytowanej już konferencji ksiądz Dominik Chmielewski mówi, że samo posiadanie takiego przedmiotu jest grzechem ciężkim. To znów oznacza, że możemy być w stanie grzechu ciężkiego, nie będąc tego świadomymi i nie mając woli złamania Bożego przykazania w materii ważnej – ot, niechcący wpadając w pułapkę zastawioną przez szatana albo człowieka na drugim końcu świata. Takie nauczanie jest niezgodne z Magisterium Kościoła.

Mamy tu więc do czynienia ze światem, w którym „przekleństwo przenosi się przez przestrzeń”, czyli szatan działa przez przestrzeń. W tym świecie grzech jest rodzajem wirusa przenoszącego się z człowieka na człowieka – nawet jeśli ci ludzie nigdy się nie spotkali, żyli w różnym czasie i nie mieli woli „przekazania” zła. Ks. Chmielewski opowiadać będzie o dzieciach rozpaczliwie płaczących w miejscach, w których przed laty ktoś był krzywdzony, o niezwykłych znakach w miejscach, w których ktoś wróżył, wywoływał duchy albo popełnił samobójstwo.

Nauczanie Kościoła jest w tej kwestii jednoznaczne: grzech jest osobistą, wolną i świadomą decyzją człowieka i nie przechodzi ani z pokolenia na pokolenie, ani z rodziców na dzieci, ani tym bardziej na obcych ludzi, przypadkowo znajdujących się w tym samym miejscu. Nie płacimy swoim nieszczęściem za błędy innych.

Opowieści o krzywdzącej nas przestrzeni są z jednej strony powtórzeniem wiary w słabego Boga, bezradnego wobec potężnej mocy szatana panującego nad światem. Z drugiej strony są przejawem naiwnego myślenia magicznego, które próbuje nadawać znaczenie rzeczywistości.

Jeśli będziemy chcieli uzasadnić to, czego nie rozumiemy, złem – znajdziemy to zło na pewno. W takiej wizji dziecko może płakać, bo ktoś w tym miejscu dręczył żonę 10 lat temu, bo 50 lat temu w tej samej kamienicy ktoś popełnił samobójstwo, bo w czasie wojny w piwnicy ukrywali się Żydzi, a tysiąc lat temu wojowie Chrobrego mordowali tu tych, co nie chcieli przyjąć chrześcijańskiej wiary. Uzasadnienie znajdzie się zawsze: trzeba tylko chcieć go szukać i umiejętnie przekonać odbiorców, że oto odkryło się prawdę. Ale czy ktokolwiek z nas może powiedzieć, że żyje w przestrzeni, w której nikt nigdy ciężko nie zgrzeszył?

W demonicznej wizji świata według ks. Dominika Chmielewskiego za każdym słowem, za każdym przedmiotem, za każdą przestrzenią może czaić się szatan, a my o tym nic nie wiemy. Dlatego trzeba być czujnym, ostrożnym, kropić wszystko wodą święconą, bo tylko wtedy zdołamy się ocalić… W takim ujęciu na zbawiającego Boga niewiele już jest miejsca.

O. Sebastian Wiśniewski również to zauważa. Przywołuje fragment tekstu ks. Chmielewskiego z książki „Kecharitomene”: „Każdy, kto rozpoczyna walkę duchową poprzez odmawianie różańca, musi być pewny tego, że całe piekło wystąpi przeciwko niemu. Atak ten pojawia się na poziomie nagłego zmęczenia, senności, rozproszeń […] i dziwnych zmian okoliczności (na przykład nagle ktoś zadzwoni, nagle przypomnisz sobie, że trzeba coś zaległego zrobić, nagle coś się wydarzy i trzeba odłożyć modlitwę na inny czas)”.

Teolog zauważa, że w tym ujęciu szatan ma władzę nad ciałem człowieka (przywołuje senność i rozproszenia), posługuje się dowolnie ludźmi jak marionetkami (skoro dzwonią w złym czasie) i rządzi całą rzeczywistością (skoro „coś się wydarza”, żeby zapobiec naszej modlitwie). Człowiek jest tu zatem bezsilny wobec działania szatana, który posługuje się nim, jak chce. Taki człowiek nie ma wolnej woli. Zaś świat jest rozdarty między Bogiem – słabym i trudno dostępnym – a szatanem, nieustannie czyhającym i będącym niemal na wyciągnięcie ręki.

Konsekwencje demonizacji świata

Dlaczego taka demonizacja świata jest zła? Dlaczego jest szkodliwa? Najprościej byłoby powiedzieć: bo jest nieprawdziwa. Zdaję sobie jednak sprawę, że taka odpowiedź może wielu nie wystarczyć, dlatego przyjrzyjmy się jej głównym wadom po kolei.

Pierwszy zły owoc, jaki przynosi demonizacja rzeczywistości, to karmienie lęków i zaburzeń. W przypadku osób chorych, lękliwych, z deficytami społecznymi – oznacza to destrukcję ich psychiki dokonującą się pod płaszczykiem religii. A dla wszystkich jest to zachęta do podejrzliwości wobec bliźnich i wzajemnej nieufności. Ksiądz Dominik Chmielewski mówi przecież: „Niestety mamy wokół siebie dużo ludzi, którzy fałszywie nam dobrze życzą, ale tak naprawdę źle nam życzą i często dają nam podarunki z intencją, żeby nam to zaszkodziło”.

W demonicznej wizji świata według ks. Dominika Chmielewskiego za każdym słowem, za każdym przedmiotem, za każdą przestrzenią może czaić się szatan, a my o tym nic nie wiemy. W takim ujęciu na zbawiającego Boga niewiele już jest miejsca

Monika Białkowska

Udostępnij tekst

Jakże destrukcyjne jest takie podejście dla psychiki. Jak utwierdza w paranojach. Jak odciąga od szukania realnego źródła problemu w życiu, od pracy nad sobą. Może prowadzić ludzi chorych psychicznie do rezygnacji z leczenia. Jakże to szkodliwe dla wspólnoty, dla budowania relacji, jak podsycające nieufność i karmiące lęki. Jak motywuje do węszenia spisków, do nieustannego szukania wroga. Otwiera też ono szeroko otwiera drzwi do rasizmu, budowania murów na granicy, odrzucania wszelkiej inności jako czegoś, co nam zagraża i co natychmiast uderza w naszą wiarę – wszak „obcy” może przynieść ze sobą swój amulet i zamiast być zbawionymi za karmienie głodnych, trafimy do piekła…

Trzeba też dostrzec sekciarski aspekt takiego podejścia do świata. To właśnie myśl o tym, że inni chcą nam zaszkodzić i że przez kontakt z nimi możemy zostać potępieni, stoi u podstaw większości sekt. Sekta jawi się swoim uczestnikom jako jedyne miejsce, w którym można odzyskać poczucie bezpieczeństwa: bo guru wie, jak nas ocalić.

Uczenie bezradności i nieodpowiedzialności

Drugi zły owoc demonizacji rzeczywistości to zdjęcie odpowiedzialności z człowieka, a ostatecznie odebranie mu sprawczości: uczynienie go nie wolnym współpracownikiem Boga, lecz bezwolnym narzędziem w ręku szatana. Tę opinię wypowiadam w perspektywie teologicznej. A w praktyce wiąże się to choćby z porzuceniem terapii czy brakiem podejmowania działań naprawczych we własnym życiu.

Jeśli dzieci słuchają głośnej muzyki i reagują agresywnie na próby jej wyłączania, pod ich nieobecność pokrop ich pokój wodą święconą – radzi ks. Dominik Chmielewski. Jeśli dzieci są niegrzeczne, to zapewne diabeł wszedł w nie przez demoniczne bajki albo zabawki. Wystarczy skropić zabawki wodą święconą, a problem minie…

Nie ma tu zachęt do rozmów z nastolatkami, do dawania im wsparcia i poznawania ich świata, z jednoczesnym szacunkiem dla kształtujących się właśnie ich granic. Nie ma zachęty do spędzania czasu z dziećmi, wymyślania zabaw, dbania o ich aktywność. Wystarczy dać zabawkę albo posadzić przed telewizorem: byle zabawka była poświęcona, a bajka nie pochodziła z wytwórni Walta Disneya, znanego masona.

Nie trzeba więc zastanawiać się nad relacjami w rodzinie, wyjaśniać sobie starych problemów, przepraszać. Nie trzeba zgłaszać się do psychologa z prośbą o pomoc w przepracowaniu traum. Nie trzeba podejmować żadnego wysiłku. To przecież wszystko zrobił szatan, nie my. Trzeba więc go wypędzić, odprawić egzorcyzmy – a wszystko wróci do normy… 

A przecież samo kropienie wodą święconą nie rozwiąże magicznie żadnego problemu – ono jedynie przygotowuje człowieka na przyjęcie łaski. Po drugie, człowiek powołany jest do tego, żeby z łaską Bożą aktywnie współpracować. Podejście promowane przez ks. Chmielewskiego to nie tylko uczenie bezradności i nieodpowiedzialności (pod płaszczykiem pobożności), ale również odbieranie człowiekowi jego podmiotowości i świadomości, że jest odpowiedzialny za dary złożone przez Boga w jego ręce.

Szatan równie silny jak Bóg?

Trzeci zły owoc demonizowania rzeczywistości to wypaczenie i dekonstrukcja zdrowej, chrześcijańskiej duchowości. Na ten temat można by pisać wielkie tomy, tu z konieczności ograniczę się do zauważenia podstawowej prawdy.

Duchowość chrześcijańska jest nieustannym poszukiwaniem Boga. Poszukiwaniem Boga, a nie ucieczką przed szatanem. To na Boga mamy kierować naszą uwagę i na drodze w Jego stronę skupiać nasze wysiłki, to Jego mamy mieć przed oczami, podejmując każdą decyzję.

Duchowość chrześcijańska jest wysiłkiem i relacją z Bogiem, a nie magią. Jestem w stanie wymienić kilka dużo ważniejszych rzeczy w życiu duchowym niż – zalecane przez ks. Chmielewskiego – profilaktyczne kropienie całego mieszkania wodą święconą „przynajmniej raz w miesiącu”. Woda święcona nie może być ważniejsza od życia sakramentami, zwłaszcza Eucharystią; trwania w łasce uświęcającej; codziennej modlitwy i rachunku sumienia; lektury Pisma Świętego, życia Kazaniem na Górze i miłosierdziem.

Ktoś może powiedzieć, że jedno drugiego nie wyklucza. Owszem, jednak jeśli ktoś przede wszystkim ucieka od szatana, to będzie go widzieć wszędzie i jemu będzie poświęcał swoją uwagę. A my mamy wypatrywać Boga i szukać w świecie Jego śladów, Jemu poświęcać swój czas i Jego słuchać.

Odwrócenie tego porządku jest podstępnym sposobem na odwrócenie uwagi od miłosiernego Boga. Wielu może myśleć, że tropi ślady szatana z pobożności, żeby jak najdoskonalej go unikać – książę pychy w tym czasie cieszy się niezmiernie, bo karmi się każdym naszym zainteresowaniem.

Co z oszukanymi?

U ks. Dominika Chmielewskiego mamy do czynienia z dualistyczną wizją świata pogrążonego w nieustannej walce dobra ze złem. Szatan jest równie silny jak Bóg. Walczą ze sobą dobro i zło, błogosławieństwo i przekleństwo. Rzucony między te siły bezwolny człowiek ratować się próbuje rytuałami, magicznie przyczepiając do siebie znaki przynależności do Boga. Ta dualistyczna wizja połączona jest w nauczaniu salezjanina z myśleniem magicznym, z przeświadczeniem, że wykonanie określonych czynności zdoła uchronić człowieka przed niebezpieczeństwem.

Tak silna demonizacja rzeczywistości jest w istocie pluszowym (a zatem podstępnym i trudnym do zdemaskowania) sposobem na osłabienie wiary w zmartwychwstanie Jezusa i w Jego moc. A przecież zmartwychwstanie Jezusa już się dokonało. Jezus zwyciężył śmierć i zwyciężył ostatecznie szatana (który sam wie, że został pokonany). Nasze osobiste zbawienie zależy od tego, czy przyjmiemy i odpowiemy na dar Jezusowego odkupienia. Ale zmartwychwstanie już się dokonało i zmieniło logikę duchowego świata, ustanowioną na początku i zepsutą przez grzech pierworodny. To śmierć i zmartwychwstanie Jezusa mają być osią chrześcijańskiego życia, a nie lęk przed diabłem czy nawet pobożnie odmówiony różaniec.

Wesprzyj Więź

Współcześni katolicy mają niewielką wiedzę na temat tego, w co wierzą. A ludzie pozbawieni wiedzy na temat tego, jaka jest czysta wiara Kościoła, łatwo nabierają się na treści brzmiące pobożnie, które zamiast wizji świata napełnionego Bożą miłością prowadzą do szukania w stworzonym przez Boga świecie – śladów szatana. Podatni są na głos każdego, kto będzie pobożny i sprawnie posłuży się słowem. I nie odróżnią go od głosu Ducha Świętego. Pójdą za każdym guru, który będzie potrafił wykorzystać ich wrażliwość, tęsknotę za Bogiem i ich emocje. I bardzo trudno będzie ich z tej drogi zawrócić. Wszak już Mark Twain pisał, że „łatwiej jest oszukać ludzi, niż przekonać ich, że zostali oszukani”.

Przeczytaj także: Tomasz Terlikowski, Ksiądz Chmielewski i „ewangelia” lęku

Jutro opublikujemy omówienie naukowych artykułów teologicznych dotyczących nauczania ks. Dominika Chmielewskiego. Do sprawy będziemy wracać. O zabranie głosu poprosiliśmy kilka dni temu samego ks. Chmielewskiego, jego przełożonego zakonnego, niektórych biskupów, Komisję Duszpasterską KEP, która analizowała publikacje salezjanina, Komisję Nauki Wiary KEP oraz teologa, który pozytywnie ocenia nauczanie ks. Chmielewskiego.

Podziel się

107
31
Wiadomość

Cztery lata temu pisałem, że ten ksiądz głosi herezje.
We dużej, znaj w Polsce wspólnocie katolickiej mówił, że Maryja jest małżonką Boga.
https://youtu.be/q7kA1otCTtw
Od około 19:00 minuty mówi, że Ona (Maryja) ma autorytet potrójny:
córka Boga. matka Boga i małżonka Boga.
To nie jest przejęzyczenie, bo mowa o 3 filarach.
Pytałem księdza wspólnotowego – nie chciał zaprzeczyć, odesłał mnie do dogmatyka. Dogmatyk nigdy się nie wypowiedział.

Otóż to samo od wieków piszą Święci Maryjni. To samo jest w Traktacie Świętego Ludwika Marii de Montfort. To samo jest też w tdadycii Kościoła i w pismach Papieży i Doktorów Kościoła!!! Ro nie wymysł ks. Dominika, ale twoja niewiedza, odnosząca się do nauczania Kościoła. Też tego nie rozumiałem.

Kan. 1364 –
§ 1. Odstępca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, przy zachowaniu przepisu kan. 194, § 1, n. 2; duchowny może być ponadto ukarany karami, o których w kan. 1336, § 1, n. 1,2 i 3.
§ 2. Jeśli tego domaga się długotrwały upór lub wielkość zgorszenia, można dołączyć także inne kary, nie wyłączając wydalenia ze stanu duchownego.

“Ona (Maryja) ma autorytet potrójny: córka Boga. matka Boga i małżonka Boga.”
Akurat te słowa, nie wchodząc w wielką teologię, można chyba łatwo uzasadnić. Córka Boga – tak jak każdy wierzący, dla którego Bóg jest Ojcem (stąd mężczyźni są synami, a kobiety córkami Boga). Matka Boga – czyli Theotokos (V wiek). Małżonka Boga – nie pamiętam kto tak zaczął nazywać M., ale dość często pojawia się określenie: oblubienica Ducha Świętego (czyli coś jak małżonka). I choć słowo ‘oblubienica’ to nie do końca to samo co ‘małżonka’, ale to mnie już nie dziwi – katol. teologia jest pojemna i wszystko jest sobie w stanie wytłumaczyć, pod warunkiem że to będzie na korzyść kleru i sprawi że nie będą się musieli przemęczać (np. po co świeckim udzielać komunii pod dwiema postaciami jak można plebsowi wyjaśnić że w chlebie-Ciele jest cały Jezus i nie potrzeba im już dawać wina-Krwi).

Tak ks. Marcinie dokładnie tak. Zresztą muszą się wypełnić słowa Pana. Najglosniej krzyczą Ci co najwiecej za pauchą mają. Mnie ks. Dominik pomógl ale wcale nie odsunąl od kościoła. Wręcz przeciwnie ze spokojem znoszę naszych boliskupów oraz wypowiedzi papierza Franciszka i poczynania. Nawet z pokorą

Problem jest taki ze jezeli tak jak to “wojownicy Maryji” gdzie mamy to nagrane u Mikolaja Kapusty youtubera ze Duch Swiety zaplodnij Maryje , to jest powazna herezja . Logos czyli odwieczne Slowo Jezus stalo sie cialem , nie oznacza ze Jezus na pocztatek ani koniec . PAN Jezus mowi o sobie poczatek i koniec , Alfa i Omega , Ja i Ojciec jedno jestesmy , kto widzial mnie widzial i Ojca , Zanim Abraham stal sie “JA JESTEM ” wiec Jezus wyraznie twierdzil ze jest Bogiem Izraela , Agbrahama i Mojzesza . Twierdzenie ze Bog zaplodnil Maryje jest bardzo niebezpieczna herezja . Stad tez nardzo niepokojace sformuowania dotyczace Maryji i jej seksualizacja wrecz od ks Chmielewskiego i powtarzanie teo samego u tzw “Wojownikow Maryji ” . To Ona Maryja uwielbiala Tego ktorego zrodzila , to swiete Elzbieta rozpoznala w dziecku Maryji swojego PANA Boga , nazywajac Maryje “Matka mojego Pana ” wiec takie herezje sa nie dopuszczalne . I juz we wczesnym chrzesciajnstwie byly opisane przez Ojcow Kosciola jak wspomniany sw Epifaniusz z Salaminy .

Ja zycze ksiedzy Chmielewskiemu wiele dobrego ale niech swoje braki teoligiczne uzupelni I daj mu Boze jak najlepiej. Niestety czasem diabel tkwi w szczegolach. To nie lepiej zanim cos sie powie przedyskutowac to z bardziej zaawansowanym teoligiczne ksiedzem . Albo moze niech postara sie o doktorat Albo studia podyplomowe . Bo faktycznie jego nauczanie sie zmienilo ale dalej ma powazne teoligiczne mam nadzieje ze tylko przez pomylke a nie swiadome.

I to pisze ktos kto przedastawia sie jako KS czyli ksiadz . Nigdzie pan nie znajdzie w depozycie wiary ze Maryja jest malzonka Boga . Pomijajac ze w hebrajskim tanah jest YHWH elohim ktory wg przykazania jest echad co sie tlumaczy jeden/jednosc/pierwszy. Teraz wyobrazcie sie ze ktos w czasie PANA Jezusa mowi ze Maryja jest malzonka YHWH .

Jak ktos pisze jak plebsowi mozna wytlumaczyc etc …. No to ciekawe ale WG obrad ostatniego soboru bylo jasno I wyraznie zalecenia any wszyscy przyjmowali komunie pod dwiema postaciami . I tak jest w Wielkiej Brytani czy Holandii . Wychodzi na to ze tylko w Polsce tak sie manipuluje objaiweniem Bozym , nie przestrzega Soboru Watykanskiego II ….i tak jak byli co bronili Pedofilow tak teraz znajduja sie obroncy wszelkich heretykow. To samo bylo za komuny to samo I teraz . Takie sama mentalnosc w strukturach panstwowych I jak sie okazuje taka Sama mentalnosc ” reka reke myje I na uklady nie ma ready ” w Konsciele Katolickim . Oczywiscie niektorym ksiezom nie pasuje nauczanie w KKK gdzie SA ustalenie Soboru Watykanskiego II Bo mowi sie o grzechch zgorszenia I tym ze zaciaga na siebie przeklenstwo ta osoba ktora doprowadzi do upadku zwlaszcza dziecko .

Marek Matejkowski, z dogmatycznego punktu widzenia bezpośrednie rozumienie Maryi jako małżonki Boga jest błędem. Ten tytuł przysługuje jej niejako warunkowo, wyłącznie jako Maryi będącej figurą Kościoła, bo tylko Kościół jest Oblubienicą Boga. Tak więc sam tytuł jest poprawny, ale użycie go przez ks. Chmielewskiego jest błędne.

Lepiej się dogadujemy, kiedy siebie słuchamy. ale tak miło się odwraca wzrok.
Ktoś kojarzy:) muzę? Pandemia. Głęboka.

Co mi Panie dasz na te resztę lat – jakie słowa ukołyszą moją duszę moją przyszłość na te resztę lat?

https://www.youtube.com/watch?v=7NSXXttiwHw

A poróżnić można tak łatwo.
A może dla Boga gramy taką symfonię. Ale różnorodnie. Jak na tym forum.
Ważne rozmowy.

Pytanie kto fałszuje. Wtedy muzyka słabnie…

Jak w wiekszosci wypociny z wybranymi z kontekstu fragmentami żeby kogoś zdyskredytować.Pisze o wolnej woli zeby nie przypisywac nic szatnowi a sama wmawia na co szkoda życia a na co nie.Zwrocic uwage to nie znaczy oczernić i obmówić publicznie.Napisałbym więcej ale nawet nie warto………

Jak nie ma Pan ochoty pisać więcej to nie warto brać Pana uwag poważnie. Mądra krytyka potrafi mądrze odnieść się do głupiej nawet uwagi. Tymczasem tekst jest pełen konkretnych zarzutów. „Są wyrwane z kontekstu” nie może być brane poważnie dopóki nie przedstawi się kontekstu, który podważałby ocenę fragmentu i kontekstem tym nie może być całość nauczania, bo ta bywa niespójna, a konkretna całościowa publikacja czy kazanie.

Ojtam to ze nie mozna NIC zlego powiedziec na ksiezy bylo wiadomo nie od dawna. To ze portable katolickie usuwaja niewygidne komentarze rowniez. Ale przeciez mamy demokracje , pluralism , wolnosc slowa o ktore Tak ludzie Kosciola walczyli ???

Niestety słowa wypowiedziane przez ojca czy matkę mają ogromną moc nad dzieckiem i potrafią wręcz zniewolić, w efekcie facet w wieku 45 lat nadal słyszy że jest głupi i całym swoim życiem to wszystkim udowadnia. To nie herezja a psychologia!

otóż to, czym innym jest skutek zaburzenia rozwoju dziecka czy młodego człowieka, a czym innym wkroczenie z przekleństwem w świat duchowy. Jeśli mówię komuś ,że nieudacznik to wkraczam w sferę psychologii (też podlega spowiedzi, bo to niszczenie bliźniego), gdy mówię “idź do diabła” albo “niech cię diabli wezmą” to już stąpam po gruncie duchowym. A jakie ma to skutki? przede wszystkim problem u wypowiadającego, bo grzeszy złorzecząc. A u “ofiary”? Nie sposób przewidzieć.

Jeśli mówi się dziecku “idź do diabła”, to duchowo nie ma to większego znaczenia. Jest to krzywda na płaszczyźnie psychologicznej, dziecko może się poczuć odtrącone, ale nie wpływa to w żaden sposób na jakieś demony, które porwą dziecko do piekła. O własnym zbawieniu, czy potępieniu decydujemy osobiście, a nie za kogoś.

to niestety prawda. Nie chodzi nawet o jakieś znaczenie nadprzyrodzone, bo o jego istnieniu można dyskutować, ale o psychologiczne ‘programowanie’ które osiąga się przez powtarzanie określonych zwrotów…

“Ze względu na to, że w każdej Eucharystii kapłan brał w swoje ręce Jezusa, siostra Faustyna miała dla duchowieństwa szczególny szacunek (…) Nie ustawała przy tym w modlitwie za kapłanów, czasami przyjmując cierpienia w intencji tych, którzy grzeszyli, aby Bóg udzielił im swego miłosierdzia. Ona doskonale wiedziała, jak ważne są ręce i czyste serce kapłana, bo na własne oczy widziała, jak trzyma on Jezusa w dłoniach. Nigdy jednak żadnego z nich nie oceniała, jeśli dowiedziała się, że jest kapłan, który błądzi, gorliwie modliła się za niego i powierzała go Bożemu miłosierdziu, co jest godne naśladowania w każdym przypadku, tym bardziej, że współczesny świat znalazł upodobanie w posądzaniu, osądzaniu i skazywaniu na „śmierć” kapłanów, którzy się pogubili, a czasem nawet tych niewinnych”
(zrodlo http://www.opiekun.kalisz.pl)

Nie skazuj Pan na śmierćnaszych kaplanow, by nam nie zabraklo szafarzy Eucharystii ❤

@Marek2 – pełna zgoda. Z resztą nie raz już o tym pisano na tym forum.
I ciekawe, że biskupi na każdym kroku przypominają wiernym: módlcie się za kapłanów, a nie mówią księżom: przstancie w końcu grzeszyć!!! Dodatkowo można nawet użyć takiego argumentu: ksiądz robił to co robił bo się za niego nie modliłeś/łaś. Czyja wina, księdza-grzesznika? Ależ skąd. To wina wiernych, którzy się nie modlili. Jak widać kościelna manipulacja – o ile na nią pozwolimy – może nie mieć granic.

Marek i Konan
Hm… Kalisz, czasopismo Opiekun – oj brzmi znajomo.
Jak to się robiło w diecezji kaliskiej?
Tylko dla ludzi o mocnych nerwach…
https://opiekun.kalisz.pl/pedofilia-to-straszny-grzech-walczmy-z-nia-w-prawdzie/?fbclid=IwAR0WPZIfrMhBL7iLcCJJSHbtQ5C_hg3HoemB8hDwZsEqtHSa3zkPXN38kCM
“Księże Biskupie, wyrażając pełne zrozumienie dla ofiar i współczucie dla nich, zastanawiam się jednak, dlaczego akurat nasza diecezja stała się celem tak ciężkich oskarżeń?
Nie wiem. Nie wiem, lecz widzę skoncentrowany na nią atak. Muszę tu nieskromnie wyznać, że jeśli ktoś koncentruje swoje spojrzenie i uwagę na naszej diecezji, to spodziewałbym się raczej od niego pochwały. Dlaczego? Powstaliśmy, jako diecezja z części aż sześciu różnych diecezji. Udało nam się tą wielość różnorodną jakoś scalić w jedną całość ludu Bożego. W trudnych warunkach zbudowaliśmy główne obiekty diecezjalne. Utworzyliśmy struktury administracyjne, duszpasterskie oraz inne. ”
To taki fragment. Nie wiem czy śmiać się czy płakać”

@Joanna – fakt, bp w Opiekunie przebija wszystko.
A może Opiekun powinien zmienić nazwę na Trybuna Ludu? Bo wywiad jak z czasów PRL, tylko że Iszy sekretarz zmienił nakrycie głowy z kapelusza na piuskę.

@Konan i @Marek
PRL i nie tylko.
Serce Polaka to sztandary, barykady i ostatnie reduty, już o mesjanizmie nie wspominając.
Oj i tak łatwo uderzyć w te nuty. W wierze.

A normalne budowanie kraju i działanie. A tam… kiedyś jak już wroga pokonamy … tylko tych wrogów to sobie mnożymy gdzie popadnie… i tak można znów pędzić do … nawet nie wiadomo czego. Ale się dzieje i o to chodzi. Emocje. Jak na grzybach.

To prawda. Jednak takiego zranienia słowami nie naprawi się dziwnie pojmowanym kontr-błogosławieństwem na Spowiedzi. Mam wrażenie, że pani Monice o to chodziło, a nie o psychologiczną stronę zjawiska etykietowania i ranienia słowem.

Basia, tak to psychologia. Dlatego za złe słowa wypowiedziane nad dzieckiem należy przeprosić dziecko. I zrekompensować to miłością, a nie odczarowywać magicznymi formułkami w konfesjonale i myśleć, że Bóg cudownie załatwi lata błędów wychowawczych.

Basia w tym komentarzu to nie ta co zwykle tutaj pisze. Zarejestrowałam konto ale niestety wyszedł mi login z adresu zamiast imienia, a przyzwyczaiłam się tak. Napisać chciałam z resztą to samo (więc trochę to zabawne). Takie słowa mają moc sprawczą, ale nie duchową, a psychologiczną. W ogóle nie są też przekleństwem, a próbą wymuszenia czegoś. Bardzo ważny tekst.

Polecam Pani Moniko napisać reportaż o tym co dzieje się na Jasnej Górze czy na Watykanie jaką prawdę głosi papież Franciszek ?! Czy to jest droga za Chrystusem ? Ile jest masonów i na Jasnej Górze i na Watykanie zacznijmy od najwyższego szczebla , czy oni są posłuszni ?! Czy tylko marionetkami w czyiś rękach .

proponuję samemu napisać artykuł. Ja ostatnio badam (w ramach pracy naukowej) nauczanie papieża Franciszka o małżeństwie i rodzinie, to okazuje się być baaardzo spójny z nauczaniem Kościoła od wieków. Owszem, bywa kontrowersyjny, bo idzie krok dalej, sięga głębi i nie każdy go rozumie, ba nie każdy zna nauczanie KK od wieków. Podobne kontrowersje wzbudzali jego poprzednicy, np Paweł VI z Humanae Vitae, jaki ferment wtedy był!

KKK 2357 Homoseksualizm oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie (Por. Rdz 19,1-29; Rz 1, 24-27; I Kor 6, 9;1 Tm 1, 10). zawsze głosiła, że “akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane” (Kongregacja Nauki Wiary, dekl. Persona humana, 8). Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.

KKK 2358 Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji.

KKK 2359 Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej.

A czy nie jest tak jak pisze tu czasem @karol, że ta wiara to jednak i taka lękowa może być? A bóg słaby lub okrutny lub nienawistny?
Demony, zło, nagroda, pilnuj się, lew czyha itp. To taka jedna strona na przykład.

I druga, „wszystko będzie dobrze, i wszelkie sprawy skończą się dobrze”. (objawienie Juliannie z Norwich).
Nie wiem, czy mogę cytować , bo to znów objawienie –
a one wiadomo nie są Biblią.
Ale czasem ktoś mnie pyta, jak to jest?

„Kocham Cię” mówi Bóg, „ale jak mnie nie będziesz kochał to pożałujesz?”
Ot takie pytanie.
Coś w tym jest, że ta mieszanka różnych nawzajem się wykluczających prawd i półprawd i tez – jest obecna w KRK. A ksiądz Chmielewski sobie pozbierał i z tego i z owego.

Ku wolności wyswobodził nas Chrystus, ale biada temu kto z niej korzysta?
Tak poważnie – dla @karola pytam 😉

“Ze względu na to, że w każdej Eucharystii kapłan brał w swoje ręce Jezusa, siostra Faustyna miała dla duchowieństwa szczególny szacunek (…) Nie ustawała przy tym w modlitwie za kapłanów, czasami przyjmując cierpienia w intencji tych, którzy grzeszyli, aby Bóg udzielił im swego miłosierdzia. Ona doskonale wiedziała, jak ważne są ręce i czyste serce kapłana, bo na własne oczy widziała, jak trzyma on Jezusa w dłoniach. Nigdy jednak żadnego z nich nie oceniała, jeśli dowiedziała się, że jest kapłan, który błądzi, gorliwie modliła się za niego i powierzała go Bożemu miłosierdziu, co jest godne naśladowania w każdym przypadku, tym bardziej, że współczesny świat znalazł upodobanie w posądzaniu, osądzaniu i skazywaniu na „śmierć” kapłanów, którzy się pogubili, a czasem nawet tych niewinnych”
(zrodlo http://www.opiekun.kalisz.pl)

Nie skazuj Pan na śmierćnaszych kaplanow, by nam nie zabraklo szafarzy Eucharystii ❤

Kan. 1364 –
§ 1. Odstępca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, przy zachowaniu przepisu kan. 194, § 1, n. 2; duchowny może być ponadto ukarany karami, o których w kan. 1336, § 1, n. 1,2 i 3.
§ 2. Jeśli tego domaga się długotrwały upór lub wielkość zgorszenia, można dołączyć także inne kary, nie wyłączając wydalenia ze stanu duchownego.

Pani Moniko,
Dziękuję za poruszenie tego tematu. W swoim środowiaku miałam sytuację, w której koleżanka, która słychała kazań, wypowiedzi ks. Dominika, obraziła się śmiertelnie za poddadnie w wątpliwośc niektórych jego wypowiedzi. Nie można było wyrazić żadnej wątpliwości czy krytyki na jego temat. W tym przypadku, pod wpływem “nauk” księdza następowało “uduchowienie” każdej sytuacji, rzeczy. Co powodowało wzrastające poczucie zagrożenia, lęku i nieracjonalne zachowania.
Zapewne ks. Dominik wielu nawrócił, ale też u wielu zniekształcił spojrzenie na wiarę.

Tak po prawdzie, to pokłosie tego, że Kościołowi nie udało się w latach 80-90 XX wieku zamknąć definitywnie tematu egzorcyzmów. Były ruchy wewnątrz kościelne na rzecz całkowitej rezygnacji z tego typu rytuałów, jako szkodliwych naleciałości często wymieszanych z faktycznym zabobonem.

Co do opętania kota, to zawsze przypomina mi się historia sprzed lat z moim osobistym kocurem. Krótko po przeprowadzce do nowego mieszkania odwiedził mnie ksiądz z wizytą duszpasterską. Młody ksiądz, ale zafascynowany tematami walki duchowej, demonami i mający życiową ambicję zostać egzorcystą. I tak się zdarzyło, że mój czarny kocur wskoczył na stół przed modlitwą. Ja odruchowo odgoniłem go mówiąc “Salem, złaź”.
Na dźwięk imienia kota ksiądz rozpoczął swoją tyradę, jak to przez kota o takim demonicznym imieniu do domu może wejść Szatan, że kot czarny, że potrzebny jest egzorcyzm mieszkania, przywołał kilka historyjek z książki Amortha (mówiąc, że to się działo “tu u nas”, bo myślał, że nie znam książki). W końcu zaczął mówić, że faktycznie wyczuwa w domu demoniczną obecność. Monolog trwał ponad pół godziny, ja słuchałem i nie przerywałem. W końcu ksiądz, wmawiając mi najróżniejsze grzechy i zagrożenia spytał co takiego demonicznego skłoniło mnie, by tak nazwać kocura?

Ja tłumiąc śmiech odpowiedziałem, że moje zacięcie biblistyczne, a imię to zdrobnienie od Jerusalem

Nie wiem, w czasach o których mówię wykładowcą seminaryjnym, a zarazem egzorcystą był profesor będący jednocześnie z wykształcenia psychologiem, który z miejsca słusznie tępił wszelkie przejawy nadmiernego fantazjowania o diabełkach.

Coś musiało się tam wydarzyć, jakiś skokowy spadek jakości kształcenia. Lokalnie też mamy tu naśladowcę Chmielewskiego, niejakiego ks. Teodora Sawlewicza, który powiela jego styl i powtarza błędy.

@karol – Dlatego. Bez być może.
Seminaria jak i zakony mają podobną strukturę.
Zależności i sprzyjanie pewnym trendom.

@Wojtek – co tam się musiało wydarzyć. Hm… A Chmielewski naśladuje Natanka miejscami.
https://www.youtube.com/watch?v=Iw2aHqh7c3c

Ok. Natanek, Galus, Pelanowski, Chmielewski – brakuje dwóch. Natanek mówi o sześciu.
A i jak znalazłam ten filmik – tylko wpisałam Natanek i Chmielewski. Łączą się w algorytmie 🙂

A ja mam pytanie – czy Autorka wchodząc do kościoła wykonuje znak Krzyża Świętego z użyciem wody święconej czy bez niej? A Różaniec czy Krzyżyk/Medalik ma poświęcony wodą czy nie? Bo jeśli kpi z praktyki poświęcenia mieszkania czy przedmiotów wodą święconą to można wnioskować, że uważa wodę święconą za rzecz mało potrzebną, bo przecież mamy Sakramenty więc woda świecona nam niepotrzebna.

Tym, kto kpi z wody święconej, robiąc z niej magiczny płyn do odganiania diabłów jest wyłącznie ks. Chmielewski. Woda święcona jest tylko symbolem. Kompletnie zbędnym. To, czy uczynimy znak krzyża z wodą, czy bez niej nie ma znaczenia.

Artykuł podsumowuje wiele moich obserwacji od lat. W jednej kwestii jedynie nie mam przekonania… chodzi o ten fragment: “Ks. Chmielewski opowiadać będzie o dzieciach rozpaczliwie płaczących w miejscach, w których przed laty ktoś był krzywdzony, o niezwykłych znakach w miejscach, w których ktoś wróżył, wywoływał duchy albo popełnił samobójstwo”. Ojciec Amorth, egzorcysta watykański, mówił o miejscach nawiedzanych… no i w artykule spłycona trochę kwestia (nie wyjaśniając jednocześnie), ze grzech nie przechodzi pokoleniowo, ale skutki grzechu mogą być dotkliwie odczuwalne w kolejnych pokoleniach.

Gabrielle Amorth był fantastą i bajkopisarzem. O jego wpływie na postawę Watykanu i to, jak go wykorzystano do wewnętrznych rozgrywek można by pisać, ale to temat na kiedy indziej. Bardzo ciekawe w jego kontekście były badania ankietowe, jakie Kościół przeprowadził w 1994 roku wśród egzorcystów. Pytano o liczbę egzorcyzmów rocznie, czas trwania opętań, ilość rytuałów. W badaniu od razu zwróciły uwagę odpowiedzi o. Amortha. O ile “przeciętny” egzorcysta na świecie przeprowadza od 1 do 4 egzorcyzmów w roku, to Amorth przeprowadzał 13 tysięcy egzorcyzmów. Statystyczny czas opętania trwał od dwóch tygodni do maksymalnie kilku miesięcy. Tylko Amorth wskazywał na okres powyżej 10 lat. Statystycznemu egzorcyście potrzebne były 2-3 rytuały, Gabrielle Amorth mówił o ponad setce egzorcyzmów na jednej osobie. Szybko dało to odpowiedź, że o. Amorth nie miał fizycznej możliwości sam jeden przeprowadzić takiej liczby egzorcyzmów. Prosta matematyka. Dlatego poza ograniczonymi kręgami osób chcących wierzyć w jego rewelacje nikt nie traktował go serio.
Do tego dochodziły opisywane przez niego symptomy nie występujące nigdzie indziej. Tylko opętani u Amortha pluli łańcuchami, gwoźdźmi i lewitowali.

Amorth zasłynął też wmawianiem, że papież Franciszek dokonał egzorcyzmu, a nawet wymieniał imiona demonów, które wtedy opuściły ciało mężczyzny na wózku inwalidzkim. Watykan potem to dementował, papież mówił, że nie odprawiał żadnego egzorcyzmu, ale Amorth oczywiście uważał, że wie lepiej.

No i nie był nigdy “egzorcystą watykańskim”, ani “egzorcystą papieża”. Był jedynie mianowany na diecezję miasta Rzym, ale on lubił podkreślać swoją rangę.

Ale np Father Makary napewno nie. I sa nawet na YouTube nagrania jak dzialal ten ksiadz koptyjski ( Kosciol Koptyjski jest czezcia Kosciola Katolickiego ) . I te nagrania sa niesamowite.
Widac ludzi pod wpkywem demonow , uzdrowienia I temu sie przygladaja takze muzulmanie ktorzy uznaja Jezusa za Mesjasza . Na oczach muzulmanow . Ale Father Makary ooiera sie na Pismie Swietym I na wierze ze Jezusa jest Mesjaszem. Naprawde warto obejrzec zeby uznyskiwic sobie jak bylo tez za czasow Pana Jezusa I Apostolow. Polecam tez rekolekcjr z Marcinem Zielinskim a to dlatego ze jak ostatnio bylem swiadkiem jak dziewczyna rozmawiala ze “swiadkami Jehowy ” opowiadala jak na spotkaniu z Marcinem Zielinskim zostala uzdrowiona z raka !!!! Wiec swiadectwo super . Wiec ja ze swojej strony tylko widzialem niesamowite rekolekcje z Johnem Beshobora czy tez Jamsem Maniackalem ale chyba naprawde warto sie przekonac jak Duch Swiety dziala przez Marcina Zielinskiego.

Kochana Pani Moniko, Obrończyni zdrowej duchowości. Czasem zdarza nam się, wychodzić przed szereg i osądzać na podstawie – Nie całej nauki, ale tylko fragmentarycznej znajomości. Bo bronimy swojej wizji Kościoła, nie rozumiejąc iż Bóg dla każdego, Każdego ma również indywidualne drogi. I o jednym zapewniam iż w nauce Tego Kapłana, jest jak najbardziej na miejscu i Obraz Boga i Człowieka. Zaświadczam to Pani na 100%, iż Jego Misja Duszpasterska Bazuje na Miłości Boga i Bliźniego. Należę do tej wspólnoty Kościoła i do tej wspólnoty tu przez Panią opisanej i mówię, że to wspólnota powołana przez Pana Boga.

Przecież w artykule są same konkrety, w dodatku z odniesieniem do konkretnych wypowiedzi teologicznych.

Do tego jeszcze jest zapowiedź kontynuacji cyklu, też z odniesieniem do konkretów.

Jeśli coś jest “mało profesjonalne”, to Twój komentarz.

Szacun dla Pani Moniki, wykonała ogromną pracę, przebiła się zapewne przez wiele kazań ks. Dominika, a tak na marginesie to już mam dość tych zgranych argumentów, że ktoś wyrwał z kontekstu słowa księdza Dominika.

Absolutnie nie atak, tylko bardzo rzeczowe postawienie sprawy. Ale ludzie bez konkretów zawsze mówią o ataku. To samo jest w przypadku Metjugorie, jeżeli nie umieją wyjaśnić dlaczego uważają coś za prawdziwe, odwołują się do ataku, zawiści itp. A tymczasem oprócz błędów teologicznych, jest niestety coś więcej, selfie z Maryja Panna, traktowanie jej przedmiotowo, albo też umniejszanie jej sprowadzając ją do poziomu sąsiadki czy koleżanki…

W kościele katolickim jestem, odkąd pamiętam. Absolutnie nie jestem przez to lepszym ani gorszym katolikiem.
Mam po porostu większe doświadczenie – widziałem wiele rzeczy dobrych, ale i tych złych. Kiedy widzę jakąś nową rzecz, którą zaczyna się promować, oceniam ją pod kątem tego co ona wnosi do mojej codziennej wiary. Zawsze zadaje sobie pytanie – skoro ta nowość jest tak ważna, to dlaczego słyszę o niej dopiero teraz?
Wysyp nowości, które musze ostatnio weryfikować jest ogromny. Niewątpliwie nauczanie x Dominika jest jedną z nich. Nie jestem fanem mszy trydenckich, nie jeżdżę do Medjugorie, nie czytam ludwika de Monfort, Lenczewskiej i innych objawień – absolutnie nie przeszkadza mi to, że ktoś odnajduje się w takich tematach. Wierzę, że Pan Bóg poradzi sobie z tym wszystkim poradzi. Nawet jeśli się mylę to ze mną Pan Bóg też sobie poradzi więc mój wpis kościoła nie zniszczy.

Od lat przyglądając się treściom głoszonym przez x Chmielewskiego powtarzam, że prędzej, czy później otrzyma on zakaz głoszenia. Słuchałem jego wypowiedzi na YouTube oraz kierowanych do małych grup w formie niepublikowanych konferencji.
Zawsze patrzę na owoce tego co się mówi – głosi wiernym. Przyglądam się osobom słuchającym x Chmielewskiego i widzę:
-objawy nerwicy
-przesadną maryjność
-lęk
-agresję

Największe szkody nauczanie wyrządza osobom świeżo nawróconym. Bardzo często osoby nawrócone przyjmują naukę księży bez krytycznie, ponieważ głoszona jest ona w autorytecie kościoła.

Osoba Matki Bożej wzbudza we mnie zachwyt i szacunek, ale szczerze przyznam, że najważniejszym moim zadaniem to nawiązać relację z Bogiem. Wiem, że moja Maryjność jest znikoma, może kiedyś się to u mnie zmieni… Nikt tak jak x Chmielewski nie zniechęcił mnie do Maryi. Twór, który powstaje z jego opowieści jest nowym bóstwem, z którym nie chcę mieć nic wspólnego. Jakiś czas temu jedna z osób mocno osadzona w nauczaniu x Chmielewskiego powiedziała do mnie takie słowa – Maryja się o ciebie upomni! Modlę się, żeby twór x Chmielewskiego się o mnie nie upomniał.

Osobnym tematem jest interpretowanie Apokalipsy – długo mógłbym pisać o teoriach X Chmielewskiego. Patrząc na to co jest przez niego głoszone nie wiem, czy jutro rano wstać i iść do pracy czy czekać z gromnicą na 3 dni ciemności, pić święconą wodę i obwieścić się szkaplerzami.
Moje i nie tylko moje pytanie po przesłuchaniu konferencji brzmi – skąd on to wie? Przez wszystkie lata w kościele słyszę, że nie wiemy, kiedy nastąpi koniec. Nie ma sensu abym pisał więcej absolutnie popieram to co napisano w artykule.

Myślę, że trzeba się pomodlić za X Chmielewskiego i jego przełożonych – kto wie, może zobaczymy zmianę?

Nie byłbym tu optymistą. Kościół w Polsce jest zbyt słaby, by radzić sobie z takimi masowymi zjawiskami. Biskup, który by nałożył na ks. Chmielewskiego suspensę ryzykuje rozłamem. Wiernych nie nawróci, a tolerując wyskoki ma przynajmniej frekwencję.

@Wojtek @Marek2 – nie wiem, czy zwiedzeni biskupi, w większości hołdujący kłamstwu (“autorytet biskupów legł na dnie”), są w stanie wydać jakikolwiek Boży werdykt. Ich ślepota wykracza poza skalę.

A ze swojej strony oczywiscie polecam Marcina Zielinskiego , Bo raz ze sam slyszalem o uzdrowieniach ze smiertelntch chorob za przyczyna Marcina , po drugie z tego co wiem opiera swoje konferencje na Slowie Bozym . Przypominam tez ze KKK naucza o powszechnym kaplanstwie wiernych a roznica jest co do istoty a nie co do stopnia. Natomiast chyba nie przebije swietnych Kazan Johna Beshobory ktory Cala swoja teoligie opiera o depozyt wiary . I dzieki Bogu za takich ksiezy. Polecam tez languste na palmie Bo kx Szustak bardzo ladnie ludziom pomaga , niektore jego odcinki poprostu GENIALNE . Naprawde Pozdrawiam KS Szustaka . Dobra robota. Ratujecie ludzi i wyciagacie ich z piekla . Blogoskawienstwa Bozego.

Super wazne

“Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! 21 Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie! 22 Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” . Do Tesaloniczan 5, 19

Do Mariusza, radzę nie polecać Zielińskiego, to charyzmatyk, który ma wokół siebie zbawionych za życia, radosnych zielonoświątkowców. Cuda na kiju, a Bóg to taki gość w markecie z cudami – jak potrzebujesz to wchodz. Dostaniesz wszystko czego sobie zamarzysz

Maliński. Odmawianie różańca 10 razy w ciągu dnia. Przesadna Maryjność.
Brzmi bardzo znajomo.

“Dziewczyny zawalały kolejne egzaminy na studiach. – Nie było kiedy chodzić na uczelnię. Jeśli dostawałyśmy rano informację, że mamy odmówić dziesięć razy cały różaniec, to już nie było czasu na zajęcia. Sama wyparłam to z pamięci, ale koleżanka mi przypomniała, że raz pożyczyła mi buty, abym mogła iść na egzamin. Paweł rozeznał, że trzeba mi je zabrać – opowiada skrzywdzona kobieta.”

A tak btw – Pozdrawiam Deon. Chyba parę razy coś tam skomentowałam.
Blokowani na nim się już wypowiedzieli.
Akurat tutaj my nie. 🙂 Konan, Basia i kto tam dalej. Przestrzeń do rozmowy.
A na Reportażu z wycinków. Ja. Akurat tak wyszło. Wywalona.

A dlaczego? Jak się nie dogadamy, będą rządzić tylko nami układy.
I jakieś lęki. Ale wtedy nie da się rozmawiać.

To może można porozmawiać Monika? Ważne tematy.
Ale można też napisać fajny artykuł.

Niestety ale tym oczernianiem jest Pani szatana a od Boga pani odchodzi. Wiara w Boga nie polega na oczernianiu ,wytykaniu błędów i patrzeniu na bliźniego swoją miarą bo od oceniania jest Bóg a pani Niestety nie rozumie i nie chce zrozumieć a taki zamęt jaki pani wprowadza to taktyka szatana. Kościół i nauka kościoła nie nie może być jak widać zrozumiana przez osobę świecka która jest nastawiona na atak. Oby się pani opamietała zanim skrzywdzi pani innych swoją herezją. Jeśli szuka pani winnych proszę zacząć od siebie samej.

Ciekawe. Wychodzi więc na to, że biblijne zalecenie, byśmy napominali jedni drugich nie pochodzi od Boga.

Samo gadanie, że nie wolno krytykować guru, bo tylko Bóg ma prawo go osądzać to pierwsza cecha sekty. A przed sektą Chmielewskiego trzeba ostrzegać, bo to co on wyprawia, to prosta droga do schizmy. Zaraz się okaże, że biskup go ukarze za głoszenie błędów, Chmielewski nie posłucha, bo “trzeba słuchać Boga, nie ludzi” i wraz z trzódką sobie odejdzie.
Z drugiej strony może to i lepiej? Jasno określając się jako sekciarz nie będzie mieszać ludziom, którym się wydaje, że to co głosi to katolicyzm.

@Gosia
Niesamowite, że osoba, która wytyka właśnie herezje u księdza (notabene jak najbardziej słuszne) sama jest posądzana o herezje.

Może pani zacytować z artykułu lub wypowiedzi autorki konkretne herezje ?
Będę wielce zobowiązany.

głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. 3 Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli2 nauczycieli. 4 Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. 5 Ty zaś czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty3, spełnij swe posługiwanie!

Wiec Pani Gosiu nawet Apostolowie nauczali zeby pokazywac bledy …I chyba caly z tym problem ze KS Chmielewski wybiera fragmenty ktore my sie podoba a pomija pozostaje. Sam bylem we wspolnocie gdzie bylo uwielbienie I ewangelizacja …ale cos bylo nie tak juz w tej wspolnocie byla dziewczyna ktora miala probe samobojcze , Inna opowiadala jak to jej ksiadz kradl pomysly I udawal ze to jego ze z placzem do domu wracala no I jedna byla egzorcyzmowana. A miala opinie swietej. Co zrobila ze byla egzorcyzmowana … Plotki glosily ze rodzice nie pozwalaky jej wychodzic za maz za kogos . Ale dalej ta grupa dziala , dalej ma wsparcie I wszyscy udaja ze NIC sie nie stalo. Oczywiscie nie mozna bylo Slowa powiedziec zlego czy w ogole miec wlasne zdanie. Wiec to co bylo w tamtej groupie jest to samo I u KS Chmielewskiego tylko ze na wieksza skale I jest to t bardziej niebezpieczne.

Bardzo emocjonalne, niemerytoryczne podejście Pani Białkowskiej do posługi ks. Chmielewskiego z pewnością wielu wprowadzi w błąd.
Sama sugestia, że Kapłan głosi herezja jest błędna
Wg Encyklopedii Katolickiej, t.VI,754, herezja to “uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczenie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej…”
Ks. Chmielewski nie podważa żadnego dogmatu Wiary.
Ciekawy jestem, czy Pani Białkowska tak ochoczo, jak w powyższym tekście, nazwałaby, zgodnie z rzeczywistością, heretykami przedstawicieli denominacji niekatolickich, które faktycznie takimi są?!

@Jakub , oczywiscie ze podwaza prawde amianowicie ze Tylko Bog zbawia . To jest najwazniejsza prawda teologiczna . A x Chmilewski obchodzi od nauczania Apostolow i dodaje swoje wlasne interpretacja potepione przez Sobor . Dodajmy ze manipuluje emocjonalnie , nie wiem czy swiadomie czy nie ale faktem jest ze uzywa technik manipulacyjnych w swoich kazaniach . Czym moze wzbudzac lek, poczucie winy i obnizac poczucie wlasnej wartosci , kiedy to wlasnie komus zabrania sie przezywania emocji takich jak poczucie krzywdy czy zranienia . Co moze powodowac w przyszlosci u takiego czlowieka powazne trudnosci bo nie nazwane , nie przezyte emocje wybuchaja w najmniej spodziewanym momencie i ogromna sila. Taka “teologia zamiatania pod dywan ” czy tez dulszczyzna dlaej zywa . I mimo ogromych tragedii jakie doprowadzila taka polityka dalej jest kultywowana . Jak pan sie upiera to chetnie pokaze panu informacje o stanie polskiego spoleczenstwa patologi, wskazniku aborcji , alkoholizmu , przestepczosci …. nie wspominajac juz o kryzysie demograficznym . Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów – powiedział kiedyś Albert Einstein.

Temat błogosławieństwa i przekleństwa jest bardziej złożony. To nie jest prawda, że tylko Bóg błogosławi. Biblia w bardzo wielu miejscach mówi o błogosławieństwie np. ojca (Abraham Izaaka, Jakub, który wykrada ojcowskie błogosławieństwo Ezawowi, człowiek może błogosławić Boga, Bóg staje za błogosławieństwem rodzicielskim (i za przekleństwem też w pewnym sensie: Syr 13), albo to z Syr 3,8: “Czynem i słowem czcij ojca swego, aby spoczęło na tobie jego błogosławieństwo. Mamy też Balaama, którego wynajmują by przeklinał Izraela a on go błogosławi. Czytamy w Rdz, 12,3: “Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi.” Człowiek może błogosławić lub przeklinać, co nie oznacza, że ma moc czynienia dobra poza Bogiem. Wszelkie dobro pochodzi od Pana, ale widzimy, że Bóg obiecuje błogosławić błogosławiącym. Błogosławieństwo i przekleństwo ma też aspekt osobistego wyboru: Pwt 30,19: kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo”. Jeśli więc wybieram grzech to wybieram widzenie w świecie zła, widzenie w innych zła i sądzenie ich (potępianie), dlatego z serca będzie szło: jesteś nikim, to wszystko przez ciebie, nic z ciebie nie będzie… Jeśli wybieram posłuszeństwo Słowu Boga, to jak On będę widział, że “wszystko co uczynił było bardzo dobre”,(por. Rdz 1) porzucę potępianie innych na rzecz budowania z nimi relacji, zaczynając od ogłaszania im, że są dobrzy i kochani, czyli to co robi Jezus, gdy spotyka się z grzesznikami. On błogosławi – udzielając swojej obecności (Zacheusz), dotykając (trędowaty), mówiąc (jawnogrzesznica). Jak mówić uczymy się od rodziców, tak i uczymy się patrzenia. Jeżeli dziecko wychowało się w domu przeklęte, to nie zna innego sposobu patrzenia i też będzie przeklinać, chyba, że uwierzy błogosławiącemu Słowu Boga, które jest mocniejsze od rodziców. Więcej piszę o tym w książce “Serce. Błogosławieństwo i przekleństwo. Pozdrawiam i gratuluję dobrego artykułu. Proszę jednak o korektę tego jednego punktu.

i jeszcze jedno: słowa ludzkie mają moc sprawczą: jedne wywołują uśmiech inne wyciskają łzy. A wystarczy popatrzyć na dziecko alkoholika, żeby zobaczyć jak dużą moc sprawczą mają słowa i czyny rodziców choćby na myślenie o sobie jako o istocie nieważnej. To na prawdę złożony temat.

Drodzy krakowscy i niekrakowscy intelektualiści, którzy Boga znacie raczej z książek niż z serca, wrzucacie do jednego worka “magiczne” jako niedorzecznei nieprawdziwe jak i to, że Bóg działa dziś, dla Was wszystkie np. przywilejei nauka dotycząca sakramentaliów to zabobony i myślenie magiczne. Bo Bóg działa tylko jak? Macie Boga z książki i wiarę z odklepywania. Posłuchajcie sobie świadectw osób, które miały zniszczone życie, które miały potężne problemy duchowe, życiowe psychologiczne… i jak z tych problemów wyszli, co musieli odrzucić, co zmienić, czego się wyrzec. Ale jak się wydaje, ks. Dominik woła do Was intelektualiści: zakochaj się w Bogu a Wy nie chcecie nawet na niego spojrzeć.

Trudno odnieść się do wszystkich “przemyśleń” Pani Białkowskiej, które jawią się nie jako poszukiwanie Prawdy, ale są podyktowane niechęcią do osoby i działalności Księdza Chmielewskiego.
Mariologia Pani Białkowskiej nacechowana protestanckim spojrzeniem nie widzi np.tego, że Maryja nazywana była zawsze Oblubienicą Ducha Świętego, czyli Boga. W teologii Katolickiej spotyka się od początku i uzupełnia interpretacja eklezjologiczna z maryjną , choćby w stosunku do rozdziału 12 Apokalipsy.
Niebawem siądę do szczegółowej analizy nierzetelnego artykułu ukazanego w “Więzi” i opublikuje na łamach wolnych środków przekazu.
Jakub.

Wydziały teologiczne skażone są protestancka nauką.Pewien kapłan po protestantyzujacych rekolekcjach parafialnych powiedział mi,że taki jest teraz ; kierunek;
Katolik kierowany zmysłem wiary odróżni ziarno od plew i dlatego nie czytam już ;Przewodnika Katolickiego; którego autorka jest współredaktorem.Zniszczyli pismo o pięknej tradycji.
Ostrzegam,nie czytajcie bo zatrujecie swoje dusze….

Rozumiem wszystko to ” Z troski o to, by prawda o Jezusie nie została nigdy w Kościele zafałszowana.” Wczoraj na mszy byłem w pięknej zabytkowej kolegiacie. Świątyni wybudowanej przez Kartuzów. Świątynia budzi respekt i podziw dla bogactwa architektury i wystroju. W czytaniu o bogaczu i żebraku. W sumie nie do końca jestem pewien dlaczego potępiono bogacza, a wywyższono nędzarza, nie wyjaśnia tego kaznodzieja. Odczytał jakiegoś gotowca, bardzo dbając o formę. Było pięknie, raczej na bogato. Jak ten cały blichtr Kościoła ma się do nauczania Chrystusa? czy nauczanie Kościoła jest zbieżne z nauczaniem Jezusa, czy tylko je wykorzystuje intencjonalnie dla własnych celów? Czyja wizja, interpretacja jest słuszna, kto ma patent na prawdę? Naszym największym problemem jest życie życiem innych. Celebrytów wszelkiej maści, tych kościelnych i świeckich. Rozpoczynam dzień od kawy, przy której sprawdzam internetowe nowinki. Pani X zrobiła sobie operację plastyczną, Y nową kreację, fryzurę. Syn tego zrobił to, kogoś okradli, zabili, zgwałcili. A ten czy tamten zarobił tyle, ukradł, zachachmęcił. Taka pigułka z aszpagandy na dzień dobry. Własne problemy sprawy najlepiej odkładamy na jutro, tak naładowani mamy cały dzień do dyspozycji na jęczenie, narzekanie, krytykowanie. Zajmowanie się sprawami, które od nas nie zależą, to doskonałe zajęcie i wypełniacz czasu. To nie wymaga angażowania własnych szarych komórek. Włączamy dzieciom “bajki” jak popadnie, nie chce nam się ich oglądać cenzurować, dostosowywać do wieku i poziomu emocyjnego. Jest chwila spokoju i to się liczy. Nigdy nie słyszałem kazań tego kaznodziei, ale jak większość z nich, żeruje na naszej ignorancji, lenistwie, ucieczce od odpowiedzialności za własne decyzje. Nie mieszałbym do tego nauczania Chrystusa, ani Kościoła.

Zastanawiające jest, ze Pani redaktor ani jednego artykułu nie poświęciła herezją, które płyną z Watykanu – pachamama, kult klimatu i ekologii, amoris laetitia, czy też bluźniercze wierze katolickiej podpisanie ostatnio dokumentu w Kazachstanie przez Biskupa Rzymu, którego jedną z konkluzji jest zapis:
„Zauważamy, że pluralizm, jeśli chodzi o różnice w kolorze skóry, płci, rasie, języku i kulturze, jest wyrazem mądrości Boga w stworzeniu. Różnorodność religijna jest dozwolona przez Boga i dlatego jakikolwiek przymus do określonej religii i doktryny religijnej jest niedopuszczalny”.
Może nadszedł właściwy czas aby właśnie pochylić się na tym i tymi co faktycznie głoszą herezje. Jakaś reakcja z Pani strony? Protest?, oburzenie po spotkaniu w Kazachstanie?
Jak do tej pory cisza w tym temacie…
A może jakiś artykuł o bluźnierstwach i herezjach wypowiadanych przez o. James Martina, głównego ideologa LGBT+, który jak dotąd nie doczekał się reprymendy ze strony Watykanu za swoje nauczanie i pogląd na temat LGBTQ+, wręcz przeciwnie, jest akceptowany przez najwyższe władze kościelne w Stolicy Piotrowej. Głosi prawdę Ewangeliczną? Jego wypowiedzi są zgodne z nauczaniem KK? Nie jest to herezją? Gdy uwierzymy jego słowom i będziemy tkwili w grzechu sodomskim pójdziemy do nieba?
Pani często w swoich artykułach powołuje się na Ewangelię, więc zacytuję Św. Pawła, który w Liście do Rzymian pisze: „Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie” (Rz 1,27). Apostoł Narodów nazywa bardzo mocno te uczynki zboczeniem i mówi, że za nie należy się kara, jednak wielu kapłanów zaczyna to relatywizować robiąc zdecydowanie większą szkodę wiernym niż nauczanie ks. D. Chmielewskiego,
No to podsumowując, który z tych kapłanów głosi większą herezję: Papież Franciszek, o. James Martin czy ks. Dominik Chmielewski? Odważy się Pani napisać artykuł o tych dwóch pierwszych biorąc na warsztat ich dotychczasowe nauczanie?

Panie Grzegorzu, albo jest Pan katolikiem, albo robi sobie własny kościół. Jakie ma Pan upoważnienie do wypowiadania się w kwestiach wiary? Urząd nauczycielski już Panu nie pasuje? Chce Pan pójść na swoje? Zachęcam, ze wszystkimi konsekwencjami (poza Kościołem nie ma zbawienia) 😉

Grzegorzu, widzę, że ne za bardzo wiesz czego dotyczy termin “herezja”. Herezją jest tylko i wyłącznie negowanie dogmatycznej prawdy chrześcijańskiej. Tematy ekologii, LGBT, czy inkulturacji nie stanowią nauki dogmatycznej, lecz duszpasterską. A duszpasterstwo, w odróżnieniu od dogmatów musi ulegać zmianom. Kościół może zmienić nauki o LGBT, bo nigdy jej nie określił na sposób definitywny. Inaczej z dogmatami maryjnymi. Te są ustalone, więc jeśli ks. Chmielewski podważa któryś z nich, albo źle go rozumie, to obowiązkiem każdego katolika jest ks. Chmielewskiego upomnieć.

@Grzegorz
A może tak – co komu w duszy gra. I układy.
Np. są te układy u mojego umiłowanego abp z Krakowa obecnie walczącego z jakąś zarazą, tylko niestety nie w swoich szeregach. Bo KRK odporne.
Może grają rolę interesy. A nie Prawda.
Może tak się lepiej sprzedaje zaufanie. Z emocjami.
Może też to droga na skróty, bo nie trzeba się wysilać?
Mieć wątpliwości. Nie mieć gotowej odpowiedzi… Trudne.

Odnosnie homoseksualizmu juz dawno jest w KKK wystarczy siegnac , papiez niczego nie zmienil :
KKK 2357 Homoseksualizm oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie (Por. Rdz 19,1-29; Rz 1, 24-27; I Kor 6, 9;1 Tm 1, 10). zawsze głosiła, że “akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane” (Kongregacja Nauki Wiary, dekl. Persona humana, 8). Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.

KKK 2358 Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji.

KKK 2359 Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej.

Napiszę krótko , 17 lat byłem poza kościołem, żyjąc w grzechu ciężkim , o reszcie nie wspominam. Dzięki takim kapłanom jak KS. Chmielewski, KS. Glas i ŚW Pamięci KS. Pawlukiewicz jestem tu gdzie jestem. Przeszczęśliwy przystępuje do Najświętszej Eucharystii. To wszystko dzięki nim. To nie dzięki wybitnym teologom siedzącym i analizującym pisma w zaciszu ciepłego pokoiku. Więc analizowanie słów, słówek, półsłówek i rozbijanie wszystkiego na “atomy” jest ……. Pytam więc, co Pani autor artykułu chce osiągnąć ? Ilu ludzi dzięki jej pracy wróci na drogę prawdziwej wiary ? Ilu wróciło ?
Prawda jest jedna: Po owocach ich poznacie.
Wszystkiego dobrego, pozdrawiam czytających.

A ja odpowem jeszcze krocej … bo mialem znajoma bardzo religijna ktora byla egzorcyzmowana i widzialem co sie dzieje z ludzmi ktorzy sluchaja sie niewlasciwych ksiezy . To ze ktos nagle chodzi do spowiedzi i na msze nie znaczy ze sie od razu nawrocil .

inny przyklad jak “swiezo” nawrocony ojciec alkoholik tak dokuczal i mobbowal swoja corke ze chciala popelnic samobojstwo bo nie mogla juz wytrzymac . … Tak wiec tak to wyglada czasaem z tymi nawroconymi…

Dokładnie Mirku – po owocach poznacie… Ja również się zastanawiam co autorka artykułu chce osiągnąć ? Jestem poruszony nawróceniami mężczyzn w ruchu Wojowników Maryi . Czasami mam wrażenie ( mam nadzieję, mylne), że właśnie to owoce najbardziej kogoś zabolały… Najciekawsze, że ataki na ks. Chmielewskiego wychodzą ze środowisk hipertolerancyjnych, włączających, nieoskarżających, głoszących tzw ‘wartości ewangeliczne’ ( cokolwiek to znaczy)…

Tiaaaa Mikilaj Kapusta swietnie pokazuej na YouTube jakie owoce Maja “Wojownicy Maryji” wysmiewaja go, nagabuja, wysmiewaja sie nawet z jego nazwiska. Jest wszystko nagrane wiec . Ja zdecydowanie nie chcialbym miec takich owocow . I malo tego nie Maja podstaw teoligii wybieraja co Im sie podoba do swojej ideokogii. Krytykuja protestantow a jednoczesnie X Chmielewski orzyjmuje namaszczenie od Marcina Zieminskiego co tez mozna znalezdz w internecie. Wiec w kilku slowach mozna to skwitiwac jako klamstwo I manipulacji . A to ze juz nie jedna osoba maskuje swoje problemy psychicznie rekigijnoscia wiadomo nie od dawna. X Chmielewski I “Wojownicy Maryji ” nie podazaja za nauka soboru wiec SA poza Kosciolem Katolickim. I wlasnie tak dziala sekta nawet jak pokazujesz blad dla dobra czyjegos to jestes atakowany. Bo Oni trzymaja sie kupy a kupy nikt przeciez nie ruszy. Jak sobie jak zostalem kiedys przeklinany przez jednego wyznawcy z Medjugorie po tym jak mubpokazalem jego ulomne myslenie I cytaty z Katechizmu Kosciola Katolickiego …. To mi nic wiecej nie trzeba. Ostatnio tez bylem swiadkiem jak wierzaca rodzina sciagala ze sznurka Syna ktory chcial sie powiesic . I co jaka byla reakcja matki . Do lasu anie Tu , do lasu…. Ten satanizm znjadzie swoj final I te pseudonawrocenia rowniez . Tracimy my wszyscy . Boje sie ze na tym sie nie skonczy. I za to cale zlo zaplacimy wszyscy.

A ze swojej strony oczywiscie polecam Marcina Zielinskiego , Bo raz ze sam slyszalem o uzdrowieniach ze smiertelntch chorob za przyczyna Marcina , po drugie z tego co wiem opiera swoje konferencje na Slowie Bozym . Przypominam tez ze KKK naucza o powszechnym kaplanstwie wiernych a roznica jest co do istoty a nie co do stopnia. Natomiast chyba nie przebije swietnych Kazan Johna Beshobory ktory Cala swoja teoligie opiera o depozyt wiary . I dzieki Bogu za takich ksiezy. Polecam tez languste na palmie Bo kx Szustak bardzo ladnie ludziom pomaga , niektore jego odcinki poprostu GENIALNE . Naprawde Pozdrawiam KS Szustaka . Dobra robota. Ratujecie ludzi i wyciagacie ich z piekla . Blogoskawienstwa Bozego.

Super wazne

“Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! 21 Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie! 22 Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” . Do Tesaloniczan 5, 19

@Mariusz a cos ty za jeden. Nie wazna lewica (czy lwica ?!) tylko prawda teologiczna. I konie dyskusji . Takie manipulacje polityczne bo “Wiez ” i “Tygodnik Powszechny ” to lewica a ksieza ktorzy opieraja sie na objawienach prywatnych to “prawica” niestety nie wytrzymuje proby materialow dowodowych. Odsylam do historii najnowszej Polski bo za transformacji to wlasnie ” Tygodnik Powszechny ” byl w opozycji do wladz komunistycznych. Nazywanie “Wiezi” i “Tygodnika Powszechnego lewica jest bardzo niesmaczna manipulacja polityczna troli . Z pewnej partii , ktora sie uwaza za bardziej katolicka od samego papieza. Wiec apeluje jak beda dalej rozglaszane te wszelkie herezje przez roznych ksiezy ja bede rozpowszechnial prawde historyczna i konsekwencje jakie spadly po 1989 na narod Polski z cala patologia , z poteznym wyludnianiem sie kraju etc . Bede tez wskazaywal kto za ten stan odpowiada politycznie .

Widać że pani Białkowska opiera się na swojej wiedzy , chęć bycia uznaną za mądrą nie koniecznie temat taki jest adekwatny i nie koniecznie tutaj sie sprawdza , widać że nie pojmuje niektórych zagadnień chrześcijaństwa , szkoda że tyle przeinaczeń można w tym komentarzu znaleść – niestety taki sam komentarz była by ta pani w stanie podać względem Pisama Św , więc gdzie tu jest pokora o kórej ponoć mowa , jak wiemy co bardziej inteligentni w Piśmie Św znajdują wiele tak zwanych “przeciwności” , oczywiście jeśli czyta się to z poziomu rozumienia ludzkiego, który jak wiemy ma swoje ograniczenia.

Artykuł p. Białkowskiej ma pozory naukowości i korygowania ks. Chmielewskiego z pozycji teologicznej ,ale moim zdaniem wynika bardziej z przyczyn emocjonalnych i jakiejś niechęci, a przedstawione wywody są nielogiczne. Autorka wyciąga fragmenty z różnych konferencji nie odnosząc sie do całości i reinterpretuje je wkładając w usta księdza rzeczy których nie powiedział i sugerując wnioski których On nie wyciągnął. Dokłada do tego ironię i rzekoma argumentacja już gotowa.
Przykłady? Przecież to ,że ktoś namawia do odmawiania modlitwy różańcowej i bardzo wysoko stawia jej wartość wcale nie oznacza ,że zrównuje ją z sakramentami obniżając tym samym ich wartość. Podpieranie się o. Wiśniewskim chybione ponieważ jego argumentacja jest nielogiczna. Człowiek może być kuszony (szczególnie podczas modlitwy) i nie oznacza to, że jest narzędziem w rekach szatana.
Podobnie z sugerowaniem, że ksiądz neguje moc spowiedzi jako sakramentu jeśli chodzi o przekleństwa w stronę dzieci. Mówił tylko tyle, że spowiednik może nie rozumieć wagi tego grzechu i nie odnieść sie do niego w czasie rozgrzeszenia . Nie znaczy to, że ks. Chmielewski neguje moc spowiedzi, ale tylko tyle, że jeżeli penitent czuje jakiś niedosyt to może jeszcze raz porozmawiać o tym z Bogiem.
Również i sugerowanie dualizmu w kazaniach księdza jest nadużyciem. Mówienie o mocy szatana i jego realnym działaniu nie oznacza przecież ,że ksiądz uznaje go za równego Bogu . Wiele osób nie docenia siły i sprawczości szatana, dlatego uświadamianie tego podobnie jak i możliwości złego oddziaływania przedmiotów i miejsc może „zapalić wiernym lampkę ostrzegawczą”.
To, że ksiądz nie sugeruje rozmowy z dziećmi lecz tylko pokropienie święconą woda świadczy wg mnie o złej woli autorki. Przecież konferencja dotyczy konkretnych zagadnień. W tym przypadku zagrożeń duchowych a nie ogólnie relacji z dziećmi. O tym, że należy kochać dzieci również poprzez rozmowę z nimi wierni raczej wiedzą, ale o tym, żeby dzieci błogosławić już niekoniecznie.
Rozumiem, że słuchanie konferencji mogło w autorce artykułu wywołać niepokój, ale sugerowanie herezji na podstawie fałszywie naciągniętych wniosków dyskredytuje ją , tym bardziej, że posługuje się tytułem naukowym.
Autorka wyraźnie popłynęła. Negatywne emocje przykryły logiczne rozumowanie a porównywanie się do lwicy broniącej kościoła jest moim zdaniem w tym przypadku rzutem kulą w płot.

No tak, pięknie. Tylko że można (trzeba?) iść jeszcze głębiej (i uczciwiej?) wobec Boga i – zdać się wyłącznie na Jego Słowo? Czyż gdyby Tradycja nie budowała przez wieki wciąż coraz silniejszej pozycji Maryi, zrodziliby się tacy duchowni, jak ks. Chmielewski? Co jest lepsze: obcować tylko ze Słowem Boga i ewentualnie się pomylić, czy także z Tradycją (przyznajmy, dość niespójną na przestrzeni wieków) – i mylić się za sprawą ludzi? Wiem, że te pytania są “odwieczne”, odpowiedział na nie ten i ów spośród reformatorów (heretyków, jeśli ktoś woli), ale one są i pozostaną z nami.

A propos: “przekleństwo przenosi się przez przestrzeń” (przedmiot). Zgadzam się w uwagami. Ale przecież Kościół uczy podobnie, tylko że odwrotnie: że jednak przez przestrzeń (przedmiot) przenosi się błogosławieństwo. Vide: “cudowny” medalik, szkaplerz. A zatem?

Pozorna analiza, pozorne “argumenty”. Takie prasowe bla bla a nie poważna analiza teologiczna. Artykuł nie ma nic albo bardzo niewiele wspólnego z duchowością Kościoła Katolickiego. Odczuwa się też w nim nienawiść do ks. Dominika Chmielewskiego.