Wiosna 2024, nr 1

Zamów
Promocja!

Café Navarra
OUTLET

  • Oprawa: Broszurowa ze skrzydełkami
  • Liczba stron: 158
  • Format: 125 × 198 mm
  • ISBN: 978-83-60356-31-9

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 10.00 zł

Spis treści

Od autora
Café Navarra
Rejs we mgle
Dziedzictwo zamętu
Śmierć w masce klowna
Przebrani we własne skóry
Anioł z Krzemowej Doliny
Sfinks, Golem, Robocop
Srebro nostalgii, chleb nadziei

Fragment książki

Oto Eryk, imaginacyjny bohater nieistniejącej prozy. Eryk, chłopiec-mężczyzna. Siedzi w kawiarni „Navarra”, przed nim, na marmurowym blacie stolika, filiżanka pachnącej kawy i ciastko orzechowe, jego ulubiony przysmak, ciastko przypominające mu nieżyjącą matkę, jej ubielone mąką, pachnące migdałowym olejkiem dłonie.
Eryk czeka na dwu przyjaciół swojego ojca, z trudem namówił ich na to spotkanie. Wie, że od rozmowy z Joachimem i Józefem wiele zależy. Joachim jest szanowanym członkiem władz umiarkowanej partii politycznej. Eryk chce mu przekazać swój pomysł przyciągnięcia do pracy w lokalnym samorządzie grupy młodych ludzi, przyjaciół Eryka. Jeszcze ważniejsze jest spotkanie z Józefem, znanym przemysłowcem, wydawcą, właścicielem agencji reklamowej. Gdyby Józef znalazł pracę dla Eryka w jednym ze swoich przedsiębiorstw, byt materialny Eryka byłby zapewniony. Eryk mógłby wynająć mieszkanie, poślubić Frankę, opłacić naukę swojego młodszego brata Ezopa.
Wskazówki zegara zbliżają się do pory spotkania.
Tymczasem z toalety wychodzi Dziewczyna w krótkiej czerwonej sukience. Przechodzi przez salę kafejki, poprawia blond włosy w lustrze przy szatni i wychodzi na ulicę.
Eryk zrywa się i wybiega za Dziewczyną. Wstając pośpiesznie rozlał kawę, pobrudził spodnie z przodu, koło rozporka. Zrozpaczony zdejmuje marynarkę i trzymając marynarkę przed sobą podąża za Dziewczyną.
Nie zapłacił za kawę i ciastko, złamał prawo, naraził się na karę, a przynajmniej na nieprzyjemności. Nie wypił kawy, którą lubi, zostawił ulubione ciastko, ciastko przypominające mu matkę.
Przeciskając się przez tłum biegnie. Rozpycha ludzi. Wie, że wygląda dziwnie i śmiesznie z tą marynarką, którą zasłania spodnie w okolicach genitaliów. Ludzie mogą sobie pomyśleć różne rzeczy. Poza tym nie jest aż tak ciepło, by biegać bez marynarki.
Śpieszy za Dziewczyną w krótkiej czerwonej sukience. Pozostawia za sobą obydwa ważne spotkania – spotkanie z Joachimem, od którego być może zależy los jego miasta, może nawet kraju, i
spotkanie z Józefem, od którego zależy przyszłość jego i Franki, przyszłość jego młodszego brata.
Eryk nie dba teraz o Frankę. Nieznana Dziewczyna objawiła mu się jako Dziewczyna Jego Życia (DJŻ). Dlaczego?
1. Eryk dostrzegł krągłość pośladków DJŻ, mignęły mu wypukłości jej piersi w dekolcie czerwonej sukienki.
2. Kolor czerwonej sukienki skojarzył mu się z czerwienią kusych kostiumów kąpielowych pięciu modelek sfotografowanych na wielkich plakatach reklamujących pióra kulkowe GEL-PEN. Codziennie czekając na kolejkę podziemną widział ten plakat z napisem MOŻESZ JE MIEĆ WSZYSTKIE.
3. Kiedy DJŻ mijała lustro przy szatni, Eryk ułowił mignięcie jej odbicia. Wydała mu się sobowtórem Vanessy Paradiso, francuskiej piosenkarki. W powiązaniach neuronowych szarej warstwy kory mózgowej Eryka skojarzeniu i wzmocnieniu uległ obraz twarzy DJŻ połączony z repertuarem, strojami, minami i ruchami piosenkarki, które były przez producentów videoclipów TV programowane jako zmysłowe czyli sexy. Doplątały się do tego wątki znaczeniowe słowa paradiso – oznaczające „raj, miejsce szczęścia”, a także błądzące impulsy związane ze słowami „możesz je mieć wszystkie”, związane także z podświadomym napięciem erotycznym.
4. Ruch ręki poprawiającej włosy DJŻ przypomniał Erykowi moment z dzieciństwa. Pięcioletni siedział na kolanach ojca, kiedy zjawiła się w ich domu ciocia Liza, elegantka ze stolicy. Zatrzymała się przy lustrze poprawiając włosy.
– Dałbym złoto świata za taką królową – powiedział ojciec Eryka do kuma Hiacynta.
– Co ty gadasz, jesteś przecież żonaty – oburzył się kum.
– No to dodałbym także duszę – skończył ojciec.
Chociaż ciocia Liza była brunetką, a DJŻ blondynką, powróciło do wspomnień Eryka słowo „królowa”, a potem cała reszta obrazu sprzed lat.
Żaden z czterech punktów nie byłby wystarczający, aby ruszyć Eryka od kawy i od ciastka. Wszystkie razem poderwały go i teraz popędzały do biegu.
Eryk, bohater nieistniejącego utworu literackiego, biegnie. W utworze literackim byłoby kompozycyjnym błędem, gdyby teraz właśnie spotkał Frankę, swoją narzeczoną. Mimo to Eryk twarzą w twarz spotyka Frankę. Franka chce z nim porozmawiać, ale Eryk najpierw udaje, że jej nie zauważył, a potem odpycha ją dość brutalnie i mówi:
ERYK: Daj mi teraz spokój, śpieszę się na ważne spotkanie!
Eryk biegnie dalej, pozostawiając przerażoną, zrozpaczoną Frankę. A jeszcze dwa dni temu śpiewał jej pod oknem: „Ej, Franka, Franka, powiedz mi Frania, co z nami będzie względem kochania”…
Śpiewał siedząc na ławeczce w cieniu jaśminów, ona wyglądała przez okno, a jemu wydawało się, że jej oczy są jak gwiazdy. Teraz oddala się z myślą, że Dziewczyna Jego Życia (DJŻ) ma bujniejsze, bardziej falujące włosy, piękniej zaokrąglone ciało, zdrowszą cerę niż Franka. Przypomniane przez spotkanie z narzeczoną słowa: …co z nami będzie względem kochania – kojarzą mu się tylko z tą oddalającą się postacią w krótkiej czerwonej sukience, nabierają te słowa zdecydowanie erotycznych znaczeń. Teraz dla Eryka kochanie się to jest to, co kochankowie robią w łóżku, a nie to, co nowożeńcy przysięgają sobie przed ołtarzem.
DJŻ przecina na ukos plac przed starą barokową katedrą, do której Eryk chodził z matką na niedzielne msze. Eryk widzi, jak długie, wysmukłe nogi niosą DJŻ w stronę Złej Dzielnicy. Eryk obiecał kiedyś matce, że nigdy nie wejdzie do tej dzielnicy, teraz przypomina to sobie i przypomina sobie także słowa wypowiedziane przez ojca w dniu, w którym odwiedziła ich „królowa”, ciocia Liza: no to dodałbym także i duszę…
Wiedząc, że postępuje wbrew pamięci matki, wbrew zakazom religii, wbrew wierności France, Eryk kieruje się do Złej Dzielnicy. Idzie za dziewczyną nędzną uliczką, wstępuje na nędzne schody w nędznej kamieniczce, otwiera nędzne drzwi. Naga DJŻ leży na białej pościeli, nawet nie tyle leży, ile rozpada się na poszczególne atomy, z których zaraz układa się komplet czerwonych rurek neonowych tworzących napis: Jesteś wolny, a więc bądź szczęśliwy, kupuj dużo nowych rzeczy.
W tej samej chwili w „Café Navarra” przy stoliku z niedopitą kawą Eryka i z zaledwie nadgryzionym orzechowym ciastkiem spotykają się dwaj inni bohaterowie prozy, która jest esejem udającym tylko literaturę piękną: Joachim, działacz umiarkowanej partii politycznej i Józef, przedsiębiorca, wydawca, właściciel agencji reklamowej.
JOACHIM: Szatniarz mówi, że Eryk wybiegł przed chwilą. Pewnie zaraz wróci.
JÓZEF: Wiem, że wybiegł i wiem, za kim wybiegł. Nie wiem, czy wróci tak prędko jak myślisz. Eryk posłużył mi do przetestowania pewnego tricku reklamowego.
W tej samej chwili zapłakana Franka wchodzi na peron kolejki podziemnej. Jej wzrok pada na bardzo duży plakat. To plakat długopisów piszących barwnymi żelami GEL-PEN. Na plakacie pięciu przystojnych chłopców trzyma ogromny długopis. Ich nagie torsy są muskularne i opalone. A nad chłopcami jest napis: KAŻDY MOŻE BYĆ TWÓJ. Franka myśli, że każdy, ale nie Eryk. Nie chce wybierać żadnego z tych lalusiów, przecież wybrała dzielnego i mądrego Eryka. A potem przenosi wzrok na sąsiedni plakat, na którym szczerzą się w uśmiechu ładne dziewczyny w obcisłych czerwonych kostiumach kąpielowych. (Takie plakaty na billboardach oglądali mieszkańcy Warszawy w styczniu, lutym i marcu 1996, ale od tego czasu dekolt moralny pogłębił się znacznie. Przodują wydawcy „CKM” i „Playboya”, ale nie są wcale odosobnieni.) Franka przypomina sobie, że nieraz widziała, jak czekający na kolejkę Eryk ustawiał się właśnie pod tym plakatem i bierze ją złość. Widziała piękność w czerwonej sukience, za którą popędził jej narzeczony. Najchętniej zerwałaby plakat z dziewczynami. W tej chwili podchodzi do niej starsza kobieta (ciocia Liza, „królowa”, jest teraz pewnie w jej wieku).
KOBIETA: To powinno być zabronione, ta cała golizna.
NIEZNAJOMY: A te ołówki to po prostu pogańskie symbole falliczne.
FRANKA: Przecież oni nie są goli, mają kostiumy kąpielowe. W demokratycznym państwie nie można wszystkiego zabraniać. A pan ma po prostu chorobliwe skojarzenia. Pan jest chory, powinien pan iść do seksuologa!
NIEZNAJOMY: To niepotrzebne, sam jestem seksuologiem.
Nieznajomy znika w tłumie, a Franka stara się nie myśleć o tym, że wielkie długopisy na plakatach są rzeczywiście „symbolami fallicznymi”. Z tym terminem zetknęła się w szkole, na lekcji archeologii, a potem przez kilka lat nie słyszała, aby ktoś mówił przy niej o takich symbolach i nie czytała nic o tym. Starsza pani nie zrozumiała, o czym mówił nieznajomy, użył słów, z którymi się dotąd nie zetknęła. Stoi przed plakatami i przypomnia sobie, że kostiumy kąpielowe, jakich używała w młodości, przykrywały trochę więcej ciała, a ona nie pozwoliła się fotografować w kostiumie.
Tymczasem Eryk z nędznej bramy wyszedł na nędzną uliczkę. Przed witrynami sex-shopów przechadzały się przesadnie umalowane kobiet. Okna kiosków pełne były magazynów z rozebranymi kobietami i mężczyznami. Eryk myślał o tym, że gdy Dziewczyna Jego Życia rozpadła się na atomy, rozpadło się także jego życie. Był jednak wolny i pragnął szczęścia.
Jego kawa wystygła. Józef i Joachim siedzą jeszcze przy stoliku z kawą i ciastkiem, przed każdym z nich stoi szklanka piwa. Józef wytłumaczył właśnie Joachimowi pomysł reklamowy, jaki przetestował na Eryku, a Józef poczuł się oburzony.
JÓZEF: Uważam, że zrobiłeś chłopakowi krzywdę. Czy nie widzisz, że potraktowałeś żywego człowieka jak marionetkę? W kilka minut zniszczyłeś jego zasady i nadzieje, pozbawiłeś go przyszłości i upokorzyłeś. Popełniłeś przestępstwo i jesteś bardzo zadowolony, bo twój techniczny pomysł na krzywdzenie następnych ludzi sprawdził się.
I tu Józef napił się piwa.
JOACHIM (on także pociągnął łyk): Ulegasz emocjom, Józku, świetnie cię rozumiem, znałeś ojca Eryka i chłopakowi życzysz wszystkiego dobrego. Zapewniam cię, ja też przyjaźniłem się z tą rodziną i Erykowi nie zrobiłem nic złego. Po pierwsze, ani przez chwilę nie przestał być wolny. Sam decydował, czy wyjść z kawiarni, czy zostać, za kim iść, jak potraktować spotkaną narzeczoną.
Po drugie, dowiedział się czegoś o sobie, dowiedział się, jaka kobieta jest mu potrzebna. Jej obraz został sprawnie zbudowany z zakodowanych w genach gatunkowych standartów optymalnej samicy, z kulturowych wzorów naszej cywilizacji, z pamięci podświadomej samego Eryka.
A także, po trzecie, została wzmocniona życiowa motywacja Eryka – on już wie, że niełatwo będzie mu odnaleźć taką partnerkę jak DJŻ, że musi być kimś, aby taka kobieta zechciała zobaczyć w nim swoją przyszłość.
I po czwarte wreszcie: sytuacja, w której Eryk otrzymał mój komunikat o tym, że jest wolny, że powinien być szczęśliwy, że powinien dużo kupować, była sytuacją dużego emocjonalnego napięcia. On zapamięta tę lekcję i stanie się bardziej potrzebny społeczeństwu. Będzie chciał zarabiać pieniądze i wydawać je, tacy dynamiczni ludzie potrzebni są rozwojowi gospodarki rynkowej, przyczyniają się do wzrostu produkcji. Jako człowiek przeświadczony o swojej wolności i dążący do szczęścia będzie on też jednym z tych, na których opiera się demokracja. A na tym specjalnie powinno ci zależeć, Józefie.
JÓZEF: Demokracja opiera się nie tylko na wolności i inicjatywie, a także na godności, wierności, odpowiedzialności, solidarności, punktualności, prawdomówności, na nasyceniu społeczności tymi cnotami obywatelskimi. Twój eksperyment pokazał wyraźnie, jak pornografia niszczy te wszystkie cechy. Eryk zachował się niegodnie i nieodpowiedzialnie. Nie zapłacił w kawiarni, nie stawił się na ważne spotkanie, zlekceważył nas, oszukał narzeczoną i poniżył ją. Naruszył solidarność grupy przyjaciół swojej rodziny.
JOACHIM: Nie mów mi tu o pornografii. Kiedy Eryk zobaczył DJŻ, była przecież ubrana.
JÓZEF: Nie szkodzi. Ważne jest to, że nie była osobą, ale czymś spreparowanym w określonym zamiarze. W zamiarze demoralizacji Eryka, pozbawienia go godności i sterowania jego działaniem w sposób niekorzystny dla niego, ale korzystny dla ciebie.
JOACHIM: Wybacz, ale to wszystko nie jest prawdą. Eryk uznał DJŻ za osobę. Widok ładnej dziewczyny nie może nikogo zdemoralizować ani pozbawić godności. Wykazałem ci, jak korzystne dla niego było to spotkanie. A co do mojej korzyści – to mam do nich prawo. Jestem przedsiębiorcą działającym legalnie i płacącym podatki. Ten eksperyment był długo przygotowany, dzięki niemu dałem pracę psychologom i specjalistom od holografii, modelkom, projektantom, fotografom, elektronikom.
JÓZEF: Spróbuję ci wytłumaczyć, na czym polegało tu pozbawienie wolności Eryka i jego demoralizacja. Eryk nie miał poczucia, że jak wolny człowiek podejmuje dobrą decyzję wychodząc z „Café Navarra”. Miał poczucie, że postępuje źle i głupio, że błaźni się. Do tego wstydził się zalanych kawą jasnych spodni. Czuł, że musi. Był jak szczeniak wleczony na smyczy. Nie podejmował decyzji, bo jego wolność była ukryta przed nim w tej chwili, uległ cywilizacyjnym mitom naszego czasu, tym właśnie mitom, które ty zręcznie wykorzystałeś. Uległ mitowi identyfikującemu szczęście z erotycznym spełnieniem, mitowi identyfikującemu erotyczne spełnienie z pewnym wizualnym modelem partnerki w różnych wariantach powtarzanym w mediach. Mitologia reklamy eksploatuje te mity w powiązaniu z mitami „rogu obfitości”, „wysp szczęśliwych”, „wiecznej młodości”. Eryk nie był wolny, bo ty podszyłeś się pod siły przyrody, mechanizmem uruchomiłeś popędy.
JOACHIM: Czy ty oskarżasz mnie, czy Pana Boga? Przypomniał mi się strzęp wiersza Leśmiana: „Tyś całował dziewczynę, ale kto biel ciała zaróżowił na wargach, by cię całowała?” Ten wizualny model partnerki, który ja realizowałem w celach rynkowych, w nieznacznym tylko stopniu został stworzony przez media, każdy osobnik gatunku ma w mózgu jakiś zespół cech użytecznych w poszukiwaniu partnera do rozrodu. Przypomnij sobie, co pisze Karl Gustaw Jung o fenomenie „animy”. Pierwszym i najważniejszym zadaniem mężczyzny jest rozróżnienie osoby młodej kobiety od obrazu, którego projekcji na nią dokonuje – inaczej mówiąc musi on rozpoznać subiektywną naturę swojej namiętności. Jeżeli ujrzy kobietę taką, jaką jest ona w rzeczywistości, wówczas rozpozna także animę, obraz, który się zrodził w jego własnej psychice. Ciekawie napisał o tym Milan Kundera w eseju Sztuka powieści: „Weźmy dla przykładu trzecią część powieści Życie jest gdzie indziej. Nieśmiały Jaromil, główny bohater, jest jeszcze cnotliwym młodzieńcem. Pewnego dnia przechadza się z dziewczyną, która kładzie mu głowę na ramieniu. Jest w siódmym niebie i nawet czuje się fizycznie podniecony. Zatrzymuję się nad tym jednym wydarzeniem i stwierdzam: . Na tej podstawie staram się uchwycić erotyzm Jaromila: . Co nie oznacza, dodaję, że ciało było mu obojętne, lecz że ”.
JÓZEF: Dałeś wspaniały przykład pisarza, który nie rozumie stworzonych przez siebie bohaterów. Posłuchaj tych słów – „posiąść” – „oddać” – „dowód” – to są terminy handlowe, tak się mówi o towarze. Jaromil poprzez twarz szuka spotkania z osobą, to fundament teorii Levinasa. Erotyzm, podniecenie, namiętność, to są elementy zaangażowania ciała w misterium spotkania osób, ale prawda tego spotkania nie zaczyna się od nich, ani na nich nie kończy. Poczytaj dalej Kunderę, zobacz, jak pisze o czułości. „Czułość jest lękiem przed wiekiem dojrzałości”. „Czułość jest próbą stworzenia sztucznej przestrzeni, w której partnera traktuje się jak dziecko”. Przecież to całkiem niemądre i nieprawdziwe. Potrzeba dojrzałości, by w pełni okazać czułość, która jest czymś więcej niż przelotną pieszczotą. Przestrzeń, w której do drugiego odnosimy się z czułością, troską, gotowością opieki, nie jest wcale sztuczna, jest prawdą ludzkiego domu, do którego dążymy całe życie.
JOACHIM: Ale to właśnie „subiektywna natura namiętności” sprawia, że uwaga mężczyzny nie kieruje się na skały, drzewa czy chmury, ale raczej na młode kobiety o proporcjonalnej budowie, gładkiej skórze, białych zębach, bujnych włosach.
Józef zamyśla się sącząc piwo, a potem rzecze:
JÓZEF: Kiedy jako dwudziestolatek walczyłem na pustyni, nie widzieliśmy kobiet miesiącami. Pamiętam, że dostrzegałem kształty kobiecego ciała w formach skał wygładzonych wichrem i piaskiem, w rozgałęzieniach drzew, w krągłościach obłoków. I wydaje mi się to bardziej czyste i normalne niż takie na przykład ogłoszenie, być może przygotowane przez twoją firmę reklamową.
Joachim pochyla się nad gazetą, tą samą, która leży teraz przed piszącym tekst o „Café Navarra” autorem. Jest to niedzielne wydanie „Gazety Wyborczej” z 3-4 lutego 1996. Na ogłoszeniu reklamowym samochodu peugeot 106 mały, szarawy obrazek pojazdu jest odsunięty jakby na margines, głównym motywem jest duży, plastyczny, kontrastowy obraz dziewczyny w czarnej dekoltowanej koszulce ukazującej w pochyleniu biust. Obrazowi towarzyszą napisy: „Zajrzyj do środka. Jest większy niż myślisz. SAMA PRZYJEMNOŚĆ”.

Opis książki

Ta książka sprzedawana jest w kategorii Outlet. Są to najczęściej tytuły uszkodzone podczas transportu czy ekspozycji w księgarni oraz końcówki nakładów. Przecenione książki mogą posiadać uszkodzenia, takie jak przebarwienia, rysy na okładce, przetarcia. Książki z tej kategorii nie podlegają zwrotowi ani wymianie na książki pełnowartościowe. Liczba egzemplarzy ograniczona.

Cafe Navarra to wybór szkiców znanego prozaika, dramaturga i filmowca, profesora Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, których tematem jest współczesny stan polskiej kultury, zarówno wysokiej, jak i masowej, zwłaszcza tej upowszechnianej przez media elektroniczne. Piotr Wojciechowski zadaje pytanie o kondycję człowieka i obywatela, w kilkanaście lat po upadku komunizmu i pełnym otwarciu się Polski na kulturowe prądy i zjawiska cywilizacji zachodniej. Przejmująca diagnoza różnorodnych zagrożeń i dehumanizacji świata, niepozbawiona jednak nadziei, jaką daje poszukiwanie prawdy, dobra i piękna.