Jesień 2025, nr 3

Zamów

„Bez reszty” i znikanie świata. Dla takich scen oglądamy filmy

Kadr z filmu „Bez reszty”, reż. Jakub Prysak, Polska 2025. Fot. Materiały prasowe

Coraz częściej odnoszę wrażenie, że funkcjonujemy tylko dlatego, że potrafimy zapominać i jednocześnie pamiętać.

Jest w filmie „Bez reszty” taka scena. Młode małżeństwo siedzi wieczorem przy świecach. Rozmawiają. W pewnym momencie ona, Wera (Barbara Liberek), rzuca: „Pokażę ci sztuczkę!”, i staje w zaciemnionym kącie ze świeczką w dłoni. Na polecenie „zamknij oczy”, on, Antek (Piotr Żurawski), je zamyka, a ona gasi świeczkę, dosłownie znikając. Kamera pokazuje twarz mężczyzny, patrzącego w ciemność. Jest w tej twarzy niby łagodny uśmiech, a tak naprawdę rozpacz.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Reżyser Jakub Prysak i współscenarzysta Piotr Czerkawski mają konsekwentny pomysł na swoją opowieść. Pokazują parę w momencie otrzymania niesprzyjającej diagnozy. Dziewczyna nieuleczalnie choruje. Wkrótce z ich domu zaczynają znikać przedmioty (a nawet prąd). Bohaterowie się irytują, zgłaszają sprawę policji, ale my jako widzowie domyślamy się, o jakie znikanie tu chodzi, kto lub co je powoduje…

„Bez reszty” obejrzałem na początku września, kilka tygodni później widziałem sporo tytułów na festiwalu w Gdyni (gdzie film Prysaka startował w konkursie krótkich metraży), ale żaden mnie tak nie poruszył, żaden nie miał tak znakomitej, zapadającej w pamięć sceny jak ta. Niecałe trzydzieści sekund w dwudziestosześciominutowej fabule – i wystarczyło. Dla takich scen sięgamy po kino.

Oglądałem ją i myślałem, nie wiem czemu, o rozstaniach. O momentach, kiedy wiemy, że wszystko między nami trwa jeszcze tylko przez chwilę. Niby wciąż jesteś obok mnie, niby krzyczysz, zaklinasz los, trzymasz mnie za rękę, ale wiem, że – jak śpiewała Kaśka Sochacka – „dla mnie to już koniec”. „Pora by się rozstać, szepnąć: pa” – zanuciłby Wojciech Waglewski. Tak to już czasem jest, że relacje, które miały trwać całe życie, rozpadają się znacznie wcześniej, wyczerpują, nie przystają do rzeczywistości. Miały nas uskrzydlać, a ciągną w dół, ranią, wręcz duszą. I najczęściej nic z tym nie można zrobić, tylko odejść. „Musisz temu sprostać, muszę ja”. To znowu Waglewski.

Ale przywołana scena z „Bez reszty” dotyczy, jak sądzę, jeszcze czegoś innego, czegoś więcej, czegoś znacznie trudniejszego. Oglądając ją, myślałem o pewnej złośliwości wszechświata i o tym, jak wobec tej złośliwości pozostajemy bezradni. Człowiek chciałby zatrzymać daną chwilę na wieczność i nie może. Albo spogląda na kogoś i przeczuwa – tak naprawdę wie, nie pytajcie skąd, po prostu wie – że widzą się po raz ostatni, że nigdy więcej nie będzie im dane porozmawiać, pośmiać się z czegoś wspólnie, powspominać. Miewałem takie sytuacje, każdy zapewne je miał.

Coraz częściej odnoszę wrażenie, że funkcjonujemy tylko dlatego, że potrafimy zapominać i jednocześnie pamiętać. Nosić w sobie napotkane twarze, ciepłe słowa, które usłyszeliśmy, momenty przebłysku, gdy światła wydawało się więcej niż ciemności, chwile, kiedy czuliśmy się na świecie jak w domu. I zapominać. Zapominać, że naszym losem jest ciągłe niezadomowienie, strata, zmierzanie ku wielkiej niewiadomej.

Może chodzi jedynie o to, by nie rozsypać się, kiedy Bóg nas opuszcza, jak opuścił Antoniusza w moim ukochanym wierszu Kawafisa? Ciemność przyjdzie znienacka, albo stopniowo będzie wkraczać w nasz świat. Jedno pozostaje pewne: przyjdzie na pewno.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

Wtedy, radzi aleksandryjski poeta, losu, co w końcu nas zawiódł, trudów, co poszły na marne, planów, które wszystkie okazały się pomyłką, nie warto opłakiwać bez sensu. Trzeba spróbować nieść w sobie wzruszenie, ale nie błaganie. I słuchając „tej wspaniałości ostatniej”, pożegnać swoją Aleksandrię, pożegnać swoją Werę, swoją miłość. Swoje wszystko.

Film „Bez reszty” można obejrzeć w trakcie Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

Przeczytaj też: Ludziom trzeba czasem pozwolić odejść. Fragment powieści „Rubi”

Podziel się

1
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.