
Według Tischnera nadzieja, ośmielona przez odniesienie do przykładu Chrystusa, przechodzi w wiarę, odmieniając na zawsze sens czasu.
Od śmierci Józefa Tischnera minęło już 25 lat. To dobry pretekst, by zastanowić się, co z jego myślenia wciąż jest żywe.
Sam o sobie mawiał, że najpierw jest człowiekiem, potem filozofem, a dopiero na końcu księdzem. Przyznam, że mnie osobiście nigdy ta deklaracja nie przekonywała. W mojej perspektywie te wszystkie aspekty przenikają się do tego stopnia, że w istocie nie da się ich od siebie oddzielić. Człowieczeństwo, filozofia, chrześcijaństwo…

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
To wszystko – dla mnie osobiście – jest nieodłączne i prowadzi do jednego, nigdy nie dezaktualizującego się problemu: do nadziei. Tak, chcę przez to powiedzieć, że Józef Tischner był bodaj największym jak dotąd, obok Wacława Hryniewicza, intelektualno-egzystencjalnym, polskim świadkiem nadziei. I to przede wszystkim sprawia, że jest ponadczasowym, nieśmiertelnym myślicielem teraźniejszości. Dziś może to być nawet wyraźniej widoczne niż wówczas, gdy przyszło mu żyć i tworzyć. Dlatego w kluczowym dla Tischnerowskiej fenomenologii nadziei eseju „Wiązania nadziei” czytamy:
„W świat nadziei ludzkiej i w świat budowanego przez nią heroizmu wkroczyła kiedyś Ewangelia. Nadzieja chrześcijańska dotknęła jakiegoś szczególnie czułego miejsca w człowieku. Są słowa, które nie tylko opisują rzecz, lecz także wydobywają ją z ciemności, czynią podatną dla widzenia i przyswojenia. Takim słowem jest ewangeliczne słowo «nadzieja». Dzięki niej, jakby powiedział Hegel, człowiek „wzniósł się do poziomu swej istoty”. Camus pisze: «chrześcijański wyrok uniewinnia ten świat ohydny i wzruszający, gdzie nawet krety zaczynają mieć nadzieję»” („Świat ludzkiej nadziei” 2014, s. 343).
Nadzieja jest niemożliwa bez Chrystusa
Filozof stawia sprawę radykalnie. Według niego chrześcijaństwo wprowadza jedyną w swoim rodzaju, nieredukowalną do niczego innego, w pełni oryginalną jakość. Odtąd wszelka ludzka nadzieja „kręci się” wokół wizji zwiastowanej przez chrześcijaństwo w tym przynajmniej sensie, iż nie do pomyślenia jest doświadczenie nadziei bez jakiejś całościowej wizji zbawienia świata. Swoista przewaga chrześcijaństwa polega na tym, że nie ucieka ono w naiwny optymizm, lecz, u swego źródła, ośmiela się konfrontować ze wszystkim, co może przyprawiać człowieka o rozpacz; ze śmiercią i towarzyszącym jej złem cierpienia na czele.
Tym samym chrześcijaństwo, niejako paradoksalnie, wprowadza jedyną w swoim rodzaju siłę. Siłę, która rozbraja to wszystko, co jawi się jako ostateczne. Oto cierpienie okazuje się – dzięki nadziei – etapem przejściowym. Niesprawiedliwość „chwilą”, śmierć zaś – w istocie rzeczy – pozorem… Bowiem jakością absolutnie niepodrabialną, jaką wnosi pomysł chrześcijański, jest obietnica zmartwychwstania. Z tego Tischner śmiało wywodzi, że nie do pomyślenia jest pełnia nadziei bez odniesienia jej do zmartwychwstałego Chrystusa. To On jest absolutnym powiernikiem ludzkiej nadziei.
I uwaga! Tischner, w swoich opisach „schrystianizowanej” nadziei nie przestaje być fenomenologiem. Przeciwnie, osoba Chrystusa, którą odkrywa człowiek w swojej nadziei, to „efekt” poszukiwań fenomenologicznych. Co to dokładniej oznacza?
Fenomenologia, w pewnym uproszczeniu, to możliwie wierne podążanie za ludzkim doświadczeniem. A to oznacza również: za pragnieniami, marzeniami, ale i historią człowieka (ludzi). Chrześcijaństwo jest fenomenem historycznym. Chrystus – jego centralna postać – to do pewnego stopnia domena factum. Wierzący w Niego chrześcijanie są – rzecz jasna na mocy wiary – głęboko przekonani, że przeżył śmierć. W całości. Nie tylko duchowo, ale i cieleśnie. I na tym zasadza się istota chrześcijaństwa.
![]()
Cierpienie okazuje się – dzięki nadziei – etapem przejściowym. Niesprawiedliwość „chwilą”, śmierć zaś – w istocie rzeczy – pozorem
O to, mówiąc potocznie, zahacza się ludzka nadzieja wyniesiona do swojego szczytowego momentu. Momentu, kiedy dochodzi do swoistej relatywizacji wszelkich „nadziei ziemskich”. Nadzieja nie unieważnia pomniejszych, poszczególnych wymiarów ludzkich oczekiwań. Skupienie uwagi na ostatecznym losie człowieka nie oznacza, iż odtąd przestaje się liczyć to, co przyziemne. Przeciwnie, dopiero w świetle ostatecznego horyzontu, tożsamego ze zwiastowanym przez Chrystusa eschatonem, każda, nawet najmniejsza ludzka czynność zyskuje swój właściwy wymiar.
Odtąd wszystko wygląda inaczej. Nic nie zostaje zatracone. Nie należy się niczego wyrzekać. Nadzieja ośmielona przez odniesienie do przykładu Chrystusa przechodzi zaś w wiarę, odmieniając na zawsze sens czasu. Odtąd nie jest on już zamkniętym kołem powracających cyklów, lecz otwartym ku przyszłości horyzontem obietnicy. Obietnicy, która, choć dotyczy przyszłości, dzieje się teraz, obejmując zarazem całokształt przeszłości. Pisze Tischner:
„Nadzieja niesie ze sobą swoiste doświadczenie czasu. Istotnie: doświadczenie czasu to w nadziei najpierw i przede wszystkim doświadczenie jakiejś przyszłości. Nie znaczy to jednak, by teraźniejszość i przeszłość zapadały w zapomnienie. Przyszłość to miejsce przyszłego wybawienia. Teraźniejszość to miejsce obecnej tragiczności. Ale nadzieja wiąże teraźniejszość i przyszłość więzią dialektyczną tezy z jej antytezą. Jeżeli teraz jest ciemność, to jutro zjawi się światłość w tej ciemności, jeśli tu jest ziemia zgryzoty, to tam jest ziemia rozkwitu, jeżeli tu panuje choroba i ból, to tam jest wieczna młodość. W nadziei jest obecny jakiś niepokój, który wyraża się pytaniem: ale czy naprawdę? Czy nie ma tu jakiegoś złudzenia? Z tego pytania wyrasta zwrot ku przeszłości: tam, w czasie minionym szuka się podstaw dla dalszej nadziei, argumentów, racji. W ten sposób nadzieja sięga do przeszłości, by budować swą wiarę. Wiara to narastający z upływem czasu zespół doświadczeń naszej własnej nadziei i nadziei drugich. W porządku istnienia nadzieja jest pierwsza” („Świat ludzkiej nadziei”, s. 339).
Ostatnie zdanie powyższego fragmentu jest kluczowe. Głosi ono pierwszeństwo nadziei przed wiarą. Wszystko zaś spełnia się w osobie Chrystusa. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość nie są odległymi sobie „przestrzeniami czasu”, lecz momentami scalonymi. Czynnikiem scalającym jest zaś radykalna miłość. Miłość, uosobiona przez Chrystusa – w nadziei – odmieniać może nawet złowrogie oblicze śmierci. Tischner wskazuje tutaj na sposób umierania Jezusa, będącego wyrazem najdalej posuniętej miłości ku wszystkim. Dlatego dla wszystkich stanowi ona porękę nadziei – powszechnej nadziei, bowiem: „Nadzieja, która wytrysnęła [w czasie umierania Jezusa – W.Z.], jest […] ostateczną próbą komunii z kimś, kto jest światłem w mroku” („Świat ludzkiej nadziei”, s. 329).
Wiarygodność w radykalnej miłości
Powiernikiem ludzkiej nadziei, powiernikiem par excellence jest zatem – według Józefa Tischnera – Jezus Chrystus. Jego wiarygodność bierze się nie z autorytatywnego faktu, że jest tradycyjnie usankcjonowaną postacią ugruntowanej religii chrześcijańskiej. Tischner jako fenomenolog kładzie nacisk na źródłowość radykalnej miłości Chrystusa, której świadectwem jest intencjonalna, wolna od przymusu śmierć ofiarna za każdego człowieka. „Jezus wybiera śmierć, ponieważ w Jego świadomości śmierć sama w sobie ma sens soteryczny, zbawczy” („Świat ludzkiej nadziei”, s. 329).

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
A skoro tak, to znak, iż dotyczy ona całej rzeczywistości i dlatego, choćby ex hypothesis, jest ona prawomocną, filozoficzną – racjonalną, rozumową – możliwością.
Niniejszy tekst jest zmodyfikowanym fragmentem niepublikowanego dotąd eseju filozoficznego, który stanowił podstawę rozprawy doktorskiej i jest obecnie przygotowywany do wydania w formie książki. O problemie nadziei w filozofii Józefa Tischnera autor pisał ponadto w opublikowanym pierwotnie przez „Kwartalnik Filozoficzny” tekście pt. „Zagadnienie nadziei w filozofii Józefa Tischnera”, który został przedrukowany jako rozdział książki „W poszukiwaniu nadziei. Eseje filozoficzne”.
Przeczytaj również: Czy był kiedyś wśród nas jakiś Tischner?