Jesień 2024, nr 3

Zamów

Bóg umiłował noc. Nocne wędrówki do świtu (2)

For. Adrien Olichon / Pexels

Duchowe doświadczenie nocy jest nieuniknione, stanowi zasadniczy etap w naszej wędrówce ku Bogu. Jeżeli człowiek nocy tej nie doświadcza, być może jego życie duchowe ślizga się po powierzchni.

W adwentowym cyklu „Nocne wędrówki do świtu” o. Mateusz Filipowski, karmelita bosy, pisze o różnych aspektach nocy ciemnej w ujęciu św. Jana od Krzyża. Wprowadzenie do cyklu można przeczytać tutaj. Następne odcinki tego cyklu będą publikowane w portalu Więź.pl w kolejne adwentowe soboty.

Przeczuwam, że ten cykl adwentowy wcale nie będzie się dobrze czytał. Jego lektura nie będzie należała do najłatwiejszych. Nie ze względu na moje umiejętności pisarskie. Raczej dlatego, że św. Jan od Krzyża ukazuje najczarniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Wybitny hiszpański karmelita dzięki swojej przenikliwości i radykalności rozpoznał takie zakamarki duszy, do których absolutnie nie chcemy zaglądać.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.

Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

Noc nie jest rzeczywistością romantyczną, błogim trwaniem w niewiedzy, pustce czy nirwanicznym odpocznieniu. Noc jest dramatem i wybiciem z wszelkich ludzkich pewników. Również tych twoich, drogi Czytelniku i droga Czytelniczko.

Jeśli bowiem myślisz, że przeżycie takiej nocy doprowadzi ludzi do twoich liberalnych i lewicowych racji; albo że noc przekona innych do twoich konserwatywnych i prawicowych założeń, to bardzo szybko zobaczysz, że grubo się mylisz. Będzie jeszcze inaczej niż myślisz. Wszystko musi zostać przeorane – zarówno to, co lewicowe i liberalne, jak i to co prawicowe i konserwatywne. Kategorie ewangeliczne są zupełnie inne inne niż nasze myślenie, również to myślenie o nocy.

Jeśli nadal posiadasz tę odrobinę ciekawości i odwagi, aby zerknąć do ciemnych zakamarków swej duszy, to zapraszam cię do uczynienia pierwszego kroku, który oddali cię od twojego osobistego Ur chaldejskiego.

Prędzej czy później doświadczysz ciemności

Św. Grzegorz z Nyssy podpowiada, że Bóg umiłował noc, gdyż jest ona Jego naturalnym mieszkaniem. Ojcowie Kościoła zauważyli, że wielkie misteria Pańskie dokonywały się zawsze nocą.

Według św. Jana od Krzyża doświadczenie nocy – choć w wielu momentach bolesne – to rzeczywistość na wskroś pozytywna. Proces ten jest nam potrzebny, gdyż dokonuje oczyszczenia, przemienienia oraz wyzwolenia

Mateusz Filipowski OCD

Udostępnij tekst

Pośród ciemności wszechrzeczy powstał świat. Tradycja żydowska podaje, że Abraham poszedł pod osłoną nocy złożyć swego syna Izaaka w ofierze. Nocą Bóg wyzwolił Izraela z Egiptu. Nocą narodził się nam Zbawiciel i jedynie noc była świadkiem zmartwychwstania Chrystusa. Nocą – jak podaje nam patrystyczna tradycja – również powtórnie przyjdzie nasz Pan w paruzji.

Pośrodku nocy dokonuje się również tajemnicze przeobrażenie duszy. To właśnie nocą dusza dosięga świateł Taboru i wchodzi w wieczyste theosis – przebóstwienie. Noc jest więc uprzywilejowanym czasem działania Boga w naszym życiu.

Ciemna noc, w którą wprowadza nas św. Jan od Krzyża, jest niezbędnym i koniecznym doświadczeniem dla chrześcijańskiej egzystencji, aby móc całkowicie się zanurzyć w misterium paschalnym Chrystusa. I choć dla porządku rzeczy nazywamy te noce „janowymi”, to jednak trzeba mieć świadomość, że ciemna noc duszy jako doświadczenie chrześcijańskie jest uniwersalna i ponadczasowa.

Będzie obejmować swoimi gęstwinami wszystkie osoby, społeczności i wspólnoty, różne drogi prowadzące do Boga oraz liczne szkoły duchowości. Dotykać będzie całe narody, a nawet nie ominie swoim cieniem Kościoła.

Niezależnie, czy ktoś cokolwiek słyszał o ciemnych nocach czy nie, jeśli nosi w sobie głębokie i prawdziwe pragnienie zjednoczenia się z Bogiem, naśladowania Ewangelii Chrystusa oraz życia w Duchu Świętym – prędzej czy później doświadczy ciemności. Jeżeli zaś człowiek nocy tej nie doświadcza, może to świadczyć o tym, że jego życie duchowe ślizga się po powierzchni niczym palec po smartfonie. Noc jest nieunikniona, ponieważ stanowi zasadniczy etap w naszej wędrówce ku Bogu.

Zanika to, co oczywiste i naturalne

Św. Jan od Krzyża jest zarówno teologiem, jak i poetą. Musimy mieć tego świadomość, ponieważ jego język – pomimo scholastycznej precyzji – pełen jest symboli, obrazów i metafor. Z jednej strony poszerzają one rozumienie tego ciemnego procesu, w który jesteśmy wrzuceni, z drugiej zaś strony nieustannie będą kłopotać nas swoją dwuznacznością. Duchowy świat, który kreśli nam św. Jan, zawieszony jest między ciemnością, mrokiem i nocą z jednej strony, a ogniem, płomieniem oraz światłem z drugiej.

Noc, do której zaprasza nas Bóg, pozbawi nas światła, możliwości widzenia oraz doświadczania tego świata i egzystencji, które do tej pory były dla nas oczywistymi przewodnikami. Stopniowo dokona się w tym procesie wyeliminowanie oraz zredukowanie wszelkich naszych ludzkich działań, które mogliśmy do tej pory z taką swobodą dokonywać w świetle. To, co do tej pory było oczywiste i naturalne, zanika.

Pozbawienie światła rodzi stan braku poczucia bezpieczeństwa. Dochodzi do tego jakieś elementarne zagubienie w wewnętrznej rzeczywistości oraz niezrozumienie własnego stanu. Człowiek doświadcza ogromnego dyskomfortu, a nawet cierpienia, ponieważ to wszystko, co tak skrzętnie budował i na czym opierał swoje życie, zostaje podważone, rozbrojone, a nawet u podstaw zanegowane. Noc powoli ogarnia różne przestrzenie życiowe człowieka, otula wszelkie przejawy egzystencji i dokonuje swoistego spętania. Człowiek zostaje złapany w sieć niczym bezbronna rybka.

Dlaczego noc?

Dla lepszego zrozumienia procesów nocy ciemnej trzeba na samym początku zrozumieć, dlaczego to graniczne doświadczenie duchowe nazywamy nocą. Św. Jan podaje nam trzy przyczyny tego stanu.

Po pierwsze, jest tak ze względu na punkt wyjścia, w którym się znajdujemy u początków naszej duchowej podróży. Chodzi przede wszystkim o pozbycie się wszelkich upodobań, namiętności, smaków – tego wszystkiego, co nie jest Bogu przyjemne, co nas od Niego oddala, co jest wbrew pierwotnemu zamysłowi Jego stworzenia.

Św. Grzegorz z Nyssy pisał, że „w mroku ciemności mieszka Bóg, a droga do Niego prowadzi przez Światło, aż do mroku i ciemności”

Mateusz Filipowski OCD

Udostępnij tekst

Chodzi o eliminację wszystkiego, co człowieka degraduje i zniewala. Już u samego początku tej duchowej przemiany jesteśmy wezwani do tego, aby wyrzec się poszukiwania rzeczy stworzonych dla nich samych.

Nie chodzi tutaj bynajmniej o niedoświadczanie przyjemności życiowych, nieposiadanie rzeczy czy niekorzystanie z zasobów ludzkiego życia. Chodzi raczej o to, aby nie czynić z tych rzeczywistości świadomych celów, na które ukierunkowujemy własną egzystencję. Taka konwersja w ukierunkowaniu naszych życiowych energii, będziemy przeżywać jako swoiste ogołocenie oraz noc dla naszych zmysłów.

„Stary” człowiek jest bowiem przyzwyczajony do innych smaków i gustów. Nie znajdzie upodobania niewyćwiczone ucho w słuchaniu Mozarta, jak również nie każdy znajdzie piękno w kunszcie Rembrandta. Pamiętać jednak należy, że noce nie powodują unicestwienia naszych władz, lecz jedynie wychowują i przemieniają ku dojrzałości nasze pożądania. Noc upośledza nasze niezaspokojone i nieokiełzane pożądliwości, a nie same władze, do których one się odnoszą.

„W mroku ciemności mieszka Bóg”

Drugi powód, dla którego ten proces nazywamy nocą, wiąże się z samą drogą, którą obieramy w tej wędrówce. Środkiem bowiem zmierzania ku Bogu jest czysta wiara. Wybór jej jako jedynej przewodniczki powoduje według św. Jana zaciemnienie innych przestrzeni i życiowych podpórek, które do tej pory były nam drogowskazami.

Stopniowemu zaciemnieniu podlegają różne nasze aktywizmy, intelektualizmy czy sentymentalizmy, którymi do tej pory się kierowaliśmy. Nasze życie, w którym opieraliśmy się na doświadczeniu zmysłowym, stopniowo będzie ulegać wygaszeniu, obezwładnieniu i rozbrojeniu.

Jest to moment, w którym będziemy odrzucać wszelkie podpórki, aby stanąć na własnych nogach i wesprzeć się jedynie na Bogu samym. Trzeba wtedy zgasić wszelkie pomniejsze światła, aby mógł w nas zapłonąć ogień Bożej obecności.

Trzecią przyczyną jest punkt docelowy, do którego zmierzamy. Kresem naszej wędrówki jest – może takie sformułowanie niektórych zaskoczy – sama ciemność, czyli Bóg transcendentny, który przekracza wszelki naturalny porządek, i który z pewnością jest również przysłonięty dla naszych ograniczonych umysłów. Właśnie to miał na myśli św. Grzegorz z Nyssy, gdy pisał, że „w mroku ciemności mieszka Bóg, a droga do Niego prowadzi przez Światło, aż do mroku i ciemności”.

Ten, który jest najczystszym światłem, pozostaje Bogiem ukrytym. Jest On dla nas tajemnicą, misterium, ku któremu człowiek dąży pomimo doświadczenia nocy, która go obezwładnia. I paradoksalnie właśnie to niegasnące i niekończące się światło odbierane jest przez nasze umysły jako gęsta ciemność, ponieważ całkowicie przekracza ono nasze zdolności poznawcze.

Dlatego tutaj na ziemi, do końca dni naszego bytowania pozostaje nam poznawanie Boga nie w jasnościach, lecz w niedoskonałym zwierciadle.

Ponieważ kocham…

W całym tym procesie może jednak powstać w czujnym umyśle pytanie: dlaczego noce te zapowiadają się aż tak boleśnie?

Trzeba sobie od początku powiedzieć, że noce ciemne, które opisuje św. Jan od Krzyża, nie są próbami, które są na nas zsyłane. Bóg nikim się nie bawi! Nie jest to również seria cierpień, które Bóg nam serwuje dla uzyskania jakieś harmonii sprawiedliwości w przyrodzie. Proces nocy nie jest również hiobowym doświadczeniem wypróbowania, które za Jego plecami zarządził szatan, a na które Bóg się zgodził.

Św. Jan od Krzyża od samego początku pragnie nas przekonać, że doświadczenie nocy – choć w wielu momentach jest czymś przykrym i bolesnym – to jednak rzeczywistość na wskroś pozytywna. Proces ten jest po prostu nam potrzebny, gdyż dokonuje oczyszczenia, przemienienia oraz wyzwolenia z naszych chorobliwych stanów egzystencjalnych.

Chodzi tutaj nie tylko o wycięcie chwastów z pola naszego widzenia, lecz również o usunięcie korzeni wszelkich chorób duchowych. Noc ciemna jest bolesna, ponieważ w niej dokonuje się ostatecznie porzucenie egocentryzmu, który nas dogłębnie rani i oszukuje.

Noc ciemna nie powinna być więc postrzegana jako próba czy pokutna ścieżka zadośćuczynienia za grzechy, lecz jako dojrzały wymóg miłości, wymóg oczyszczenia i przeformatowania swojej starej i zmurszałej egzystencji. Ponieważ kocham Boga, dlatego pragnę podjąć trud i wymóg przejścia przez oczyszczającą noc. Analogicznie można by powiedzieć: Ponieważ kocham współmałżonka, podejmuję własną psychoterapię i drogę przemiany. Chodzi o to, aby uzdrowić własną zranioną kondycję – po to, aby następnie móc na nowy i zdrowy sposób wprowadzić swoją odnowioną egzystencję w nasz związek miłości.

Wesprzyj Więź

Pamiętać jednak nam należy, że noce, o których tu rozprawiamy, są naprawdę pozorne i nietrwałe. Ciemności, których doświadczamy, są bowiem efektem nadmiaru światła, którym zostajemy obdarowani przez Boga.

Ich nietrwałość wynika zaś z tego, że jest to jedynie coś przejściowego. Celem nocy jest przecież dogłębne oczyszczenie człowieka z grzechowych patologii oraz uzdolnienie go zjednoczenia z Bogiem, które zainicjuje nową jakość życia.

Przeczytaj także: Wyjałowieni chrześcijanie i kontemplacja

Podziel się

7
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.