Więc jak to jest? – zastanawiałem się w popłochu, z którym młody człowiek odkrywa, że w świecie, w którym będzie niebawem żył samodzielnie, coś się nie zgadza. Więc za kilkanaście wieków ludzie będą podziwiali Valle da los Caidos dokładnie tak, jak my podziwiamy świątynię Amona i aleję w Karnaku? A o zatrutym źródle, z których wziął się przedmiot ich zachwytu, nie będą wiedzieć, lub – co gorsza – wiedząc, zlekceważą je jako nieistotne w obliczu potęgi sztuki?
Kilka lat później znałem już literacki komentarz do moich rozterek: „To myśmy budowali piramidy, rwali marmur na świątynie i kamienie na drogi imperialne…”. I nieco wcześniej – w tym samym U nas, w Auschwitzu – pisał
Odkąd wróciłem do jego opowiadań jako dorosły człowiek, widzę w tym właśnie niepozornym fragmencie początek jego drogi do akceptacji komunizmu.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku „Więź” zima 2016 (dostępnym także jako e-book).